piątek, 11 kwietnia 2014

Kawiorowy protest…

Przemierzałem ulice niewielkiej miejscowości pogrążone w nocnym mroku. Rozświetlały je tylko sodowe latarnie uliczne i reflektory tirów. Coś się jednak zaczęło dziać. Kierowcy zaczęli wysypywać na ulice zawartość naczep i wywrotek. Ulice w mig pokryły się morzem kawioru. Miliardy czarnych i czerwonych
rybich jajeczek rozpłynęły się po asfalcie. Dowiedziałem się od gapiów, że za całe to zamieszanie odpowiedzialna jest znana piosenkarka Madonna. Postanowiła w ten sposób zaprotestować przeciw działaniom Rosji i Putina na Ukrainie.  Poszedłem dalej i wstąpiłem do zajazdu. Zdziwiłem się trochę, jak zobaczyłem w nim
samą Madonnę. Wokół niej wił się wianuszek pochlebczyń i innych piosenkarek w wieczorowych strojach. Wszędzie były małe salaterki z kawiorem. Spróbowałem go. Każdy miał inny smak, jeden np. miał smak kurczaka, inny galaretki owocowej inny jeszcze warzywny. Część miała smak prawdziwego kawioru. Rozmawiałem z Madonną i innymi kobietami po angielsku, ale gdy Madonna na chwilę opuszczała pomieszczenie, wszyscy nagle zaczynali mówić po polsku. Kiedy zaczęło się przejaśniać, opuściłem zajazd. Chciałem dotrzeć do
jakiegoś ciekawego miejsca nieopodal. Kojarzyło mi się to z Włocławkiem, choć nigdy tam nie byłem, poza pojedynczymi przejazdami i wiem, że wygląda zupełnie inaczej. Miała to być miejscowość wypoczynkowa. Główną atrakcją była ciekawa budowla. Wyglądała jak olbrzymi zbiornik retencyjny zbudowany z trapezowatych, wysokich wałów na bazie prostokąta.
Stworzono je z czarnej, szklistej, wypalanej, porowatej substancji. Może coś pomiędzy żużlem, a obsydianem.  Wewnątrz tego wielkiego zbiornika można było znaleźć głazy i plaże. Kąpały się tam setki ludzi. Słońce wychylało się nieśmiało zza horyzontu i oświetlało taflę wody,
przyjemną pomarańczową poświatą. Całość kompleksu otoczona była fosą. Jedyną drogą, by ją przekroczyć był most zwodzony zabudowany strzelistą wieżą na bazie kwadratu. 

2 komentarze: