niedziela, 3 lutego 2013

Konie w galopie


Stary, zdezelowany samochód toczył się ostrożnie po wyboistej polnej drodze. Każdemu wybojowi towarzyszył nieprzyjemny jęk karoserii. Droga stawała się coraz bardziej błotnista, a polny krajobraz zmienił się na leśny. Prowadziłem teraz jeszcze bardziej ostrożnie, a przy rozwidleniu zatrzymałem się. 
Prawa odnoga prowadziła w dół i niknęła w niezwykle gęstym i mrocznym lesie. Lewa wiła się wzdłuż polany, tuż przy krawędzi zagajnika. W oddali skręcała w stronę dziwnego obozowiska. Widziałem ścianę ze śnieżnobiałego płótna, wysoką na kilka metrów i  tworzącą niemal pełny krąg o średnicy może ze dwustu metrów. 
Ruszyłem w kierunku tej zagadkowej konstrukcji. Wysiadłem z auta i zobaczyłem, że jechałem chyba bardzo starym Volkswagenem Golfem koloru białego, w licznych miejscach nadgryzionym przez rdzę. Przekroczyłem granicę płóciennego kręgu. Było tam kilkadziesiąt koni wraz z opiekunami, którzy poddawali je zabiegom pielęgnacyjnym. Czesali sierść, masowali mięśnie i oczyszczali kopyta. Jeden samotny koń powoli podszedł do mnie. 
Miał piękną, lśniącą sierść. W zależności od tego jak się ustawił względem słońca, barwa zmieniała się od bardzo ciemnego brązu do czerni. Spojrzał na mnie swoimi mądrymi oczyma i poczułem pewną nienamacalną więź. Wyczułem, że chce bym na niego wsiadł. Inni ludzie również dosiedli konie i wszyscy ustawili się przy wyjściu. Znaleźliśmy się na samym końcu zgrupowania. 
W pewnym momencie tętent kopyt wzruszył ziemię i rozpoczął się wyścig. Powoli przekroczyliśmy umowną linię startu i po chwili przeszliśmy w galop. Czułem omiatający nas wiatr i niemal jedność ze zwierzęciem. W ciągu kilku chwil minęliśmy wszystkich zawodników i objęliśmy prowadzenie. Nagle koń się potknął o rozciągniętą w poprzek drogi żyłkę i upadliśmy. 
Pozostałe konie przeskakiwały nad nami, a gdy wszyscy nas minęli dostrzegłem, że przednia noga mego końskiego towarzysza obficie krwawi. Mimo obrażeń i z moją drobną pomocą zdołał się podnieść, a rana okazała się mniej poważna niż się wydawało w pierwszej chwili. Zaczęła się goić i w końcu zanikła, a ja poczułem ulgę.

1 komentarz:

  1. Podobają mi się sny w których pozornie dzieje się coś złego, ale potem okazuje się że nie jest aż tak źle (koniec Twojego snu) myślę że to dobrze świadczy o podświadomości śniącego, co innego gdyby było gorzej i gorzej aż do obudzenia :)

    OdpowiedzUsuń