piątek, 19 lipca 2013

Szczęście

Szczęście to harmonijny związek 
instynktu i rozumu, 
zwierzęcych popędów i rozsądnej woli, 
które przemawiając jednym głosem, 
stają się jak koła zębate 
w mechanizmie zegarowym. 
Siłą napędową maszynerii jest energia kosmiczna wprawiająca w ruch planety. 
Imię tej energii brzmi Miłość 
i to ona zapewnia ich obrót w harmonii z Całością. 
Szczęście oznacza łagodne poddanie się owej kosmicznej sile, 
wyrzeczenie się pragnień, 
które - jak błędnie wierzymy - chcemy zrealizować, 
aby nie utrudniać ruchu, 
ale go wspomagać pozwalając się unosić mocy, która wprawia w ruch gwiazdy...

czwartek, 18 lipca 2013

Fioletoworóżowa energia

Jakiś chłopak zapalił zapałkę. Za jej pomocą podpalił lont rakiety. Iskry wiły się, aż z rakiety wylał się potężny strumień ognia. Wzleciała koślawo i kołując spadła na trawnik sąsiada. Pokręciła się na nim i znów poleciał do góry. Wylądowała na dachu domku przy którym stałem. Po chwili słychać było stłumione pufff. Z dogorywającej rakiety zaczął się wydobywać czarny dym. Kierowany jakimś przeczuciem zacząłem uciekać i rzuciłem się na ziemię. Po chwili rakieta wybuchła doszczętnie niszcząc budynek. Wielki kawał betonu 
spadł tuż obok mnie… Znalazłem się w domu. Było tam pełno ludzi. Moja siostra nerwowo krzątała się w łazience. Zbliżając się do niej spostrzegłem, że w naściennej szafce zalęgły się mole. Liczne kokony i lepiące się nici nie stanowiły miłego widoku. Siostra dzielnie z nimi walczyła, starając się oczyścić szafkę. Usłyszałem jakiś hałas dobiegający z przedpokoju. Poszedłem tam i zobaczyłem, że mój tata leży na podłodze i cicho powtarza, że jest źle. Wydawało mi się, że mogło chodzić o pracę lub o zdrowie… Była wczesna noc. Szedłem ulicą po starej 
części mojego rodzinnego osiedla. Mijałem zaniedbane kamienice, z których tynk już dawno odpadł. Nagle zobaczyłem na niebie coś co przypominało kształtem wielki słup energetyczny wysokiego napięcia. Charakterystyczna kratownicowa konstrukcja, która kształtem przypominała rozłożone ramiona. Opalizowała ciekawym różowofioletowym światłem. Myślałem, że jest holowana przez szybko lecący samolot, ponieważ poruszała się poziomo. Żadnego samolotu jednak nie dostrzegłem. Obiekt leciał sam i się zbliżał. Przeleciał nade mną i był ogromny. Mógł mieć z kilkaset metrów. Pokrywał go 
czarny lustrzany materiał, poprzecinany geometrycznymi świecącymi na różowo-fioletowo, pulsującymi liniami. To one tworzyły wzór kratownicy. Nagle obiekt zaczął się przychylać i spadać, jakby stracił sterowność. Spadał szybko, ale ze względu na wielkość, opadanie wydawało się strasznie powolne. Zniknął za wieżowcem i po chwili musiał się rozbić. Nie słyszałem żadnego wybuchu, ale widziałem potężny rozbłysk jasnego różowo-fioletowego światła. Nagle całe otoczenie zaczęło się zmieniać. Z ziemi wystrzeliły piękne budynki. Wielkie i strzeliste drapacze chmur z czarnego szkła wykończone ceglastym kolorem na 
krawędziach. Ich kształtów nie powstydził by się nawet najlepszy architekt. Pomimo, że każdy był inny, razem tworzyły harmonijną całość. Między nimi istniał jakiś powietrzny system transportu, zrobiony ze współgrających ze sobą potężnych dmuchaw, w taki sposób, że ludzie po prostu latali, unoszeni przez strumienie powietrza… Zobaczyłem Ją ubraną w jaskrawy, pomarańczowy T-shirt. Obok szły inne dziewczyny ubrane tak samo. 
Organizowały jakiś festyn dobroczynny. Zamierzały sprzedawać bandaże. Pokazała mi swoje wyliczenia. Były dość skomplikowane, ale zdawały się mieć sens. Zapamiętałem, że sprzedając trzy sztuki za dwa złote osiągną największy zysk, który w całości miał być przeznaczony na cele charytatywne. 

poniedziałek, 8 lipca 2013

Sesja RPG

Mieliśmy się spotkać ze znajomymi na sesji RPG. Jest to skrót od Role Playing Game. Są to różne gry narracyjne, które polegają na odgrywaniu różnych postaci. Mistrz Gry opisuje świat gry i odgrywa postacie, które spotykają gracze. Można powiedzieć, że jest to rozbudowana wersja psychodramy. Zaczęli się schodzić znajomi. Najpierw przyszli moi przyjaciele P. i A. Potem przyszła koleżanka M. Ch. oraz przyjaciółka z Irlandii T. M. Usiadła obok mnie na kanapie. To co ujrzałem mnie przeraziło. Miała mocno oparzoną stopę. Skóra była czerwona, a miejscami miała bardzo głębokie rany, w których widać było wewnętrzne warstwy skóry i mięśnie. 
Zaczynały się pokrywać już nową mlecznozielonkawą tkanką. Stopa była owinięta bardzo niedbale bandażem, tak że większość ran była odkryta. Na moje pytanie, zadane mocno zaniepokojonym głosem, o to co się jej przytrafiło, odpowiedziała pogodnie i z machnięciem ręką, że tylko rozgrzany olej jej się wylał. Zdawała się tym nie przejmować. Przyszły kolejne dwie dziewczyny razem z córkami i jeszcze kilka zupełnie obcych mi osób, które przyprowadził A. Do sporego już tłumku dołączył jeszcze mój dobry kolega K. Mieszkanie w którym przebywaliśmy wydawało się być kompilacją mojego rodzinnego domu, mieszkania P. i mieszkania K. Do naszej gromadki dołączyła w końcu i Ona. Część osób poszła do innego pokoju.
Do planowanej sesji RPG oczywiście nie doszło. Przyszło zbyt dużo ludzi i spotkanie przerodziło się w przyjęcie. Poszedłem do ostatniego pokoju. P. bardzo intensywnie gestykulując opowiadał z pasją o swoim najnowszym projekcie filmowym. Był to film, którego tytuł zaczynał się na literę "D" i było to jakieś brytyjskie imię kobiece. Niestety nie udało mi się go zapamiętać. Zobaczyłem Ją, jak spała na materacu okryta kocem. Co jakiś czas podnosiła głowę, spoglądała nieobecnym wzrokiem i szła spać dalej, nie zwracając uwagi na przebiegające tuż obok Niej dysputy. Spytałem się P. czy poprowadzi tą sesję. 
Miał być Mistrzem Gry. Rozejrzał się i stwierdził, że w zaistniałych okolicznościach nie ma na to szans i musi iść kręcić film. Czułem się trochę zawiedziony, ale jednocześnie byłem bardzo ciekaw jego nowego dzieła. Wstał i wyszedł wraz z wszystkimi znajomymi przebywającymi w pokoju. W pomieszczeniu pozostałem tylko ja i Ona. Usiadłem na pustej kanapie, a po chwili się przebudziła i wstała. Podeszła do mnie i usiadła mi na kolanach. Ubrana była w piękną czarną suknię, odkrywającą dekolt i ramiona. 
Zauważyłem, że miejscami na Jej twarzy zaczęła schodzić skóra jak po lekkim oparzeniu słonecznym. Wtuliła się we mnie, a po chwili gestem zakazała jakichkolwiek czułości i zaczęła opowiadać o zespołach, które lubi, a które nagrały utwory, których nie znosi i nie może wręcz słuchać. Po kolei wymieniała tytuły, a w pewnym momencie znowu się we mnie wtuliła i zasnęła. 
Obudziłem się…