poniedziałek, 27 stycznia 2014

Piękna zatoka i niesamowity tablet

Niespiesznie podszedłem w kierunku okna. Było pozbawione szyb i przypominało raczej otwór w kamiennej ścianie o łukowym sklepieniu. Oparłem się o kamienny parapet zbudowany z grubo ciosanych ciemnych kamieni, idealnie spasowanych i połączonych znikomą ilością zaprawy murarskiej. Przede mną rozpostarł się przepiękny widok na zielone wzgórza, stromo opadające do zatoki i upstrzone setkami kamiennych domostw o ciemnografitowym zabarwieniu. Postanowiłem się
przejść. Spacerując natknąłem się na przyjaciela z podstawówki. Oświadczył, że jutro się do mnie wprowadza. Pomyślałem, dlaczego nie i poszedłem zrobić zakupy. Obciążony reklamówkami postanowiłem podjechać jeden przystanek tramwajem, jak to zwykłem robić w takiej sytuacji. Nieoczekiwanie tramwaj zmienił trasę i zatrzymał się na jakimś poligonie. Tuż nade mną,
nisko przelatywały samoloty. Były to zarówno myśliwce, ogromne samoloty transportowe, ale też pasażerskie Boeingi. Domyśliłem się, że muszą się odbywać jakieś manewry, bo w oddali dostrzegałem czołgi i ciężkie transportery opancerzone. Postanowiłem ich unikać i przeszedłem pieszo przez park. Niespodziewanie doszedłem do dworca kolejowego. Zrobiłem to w samą porę, bo z pociągu wysiadła moja siostra wraz z mężem.
 Postanowili mnie odwiedzić i chcieli bym ich oprowadził po mieście. Postanowiliśmy iść na tramwaj. Najbliższy przystanek był przy szkole sportowej. Trafiliśmy akurat na jakiś festyn w klimacie Gwiezdnych Wojen. Odbywały się tam również liczne rywalizacje sportowe. Szwagier
postanowił się sprawdzić w podciąganie się po linie na czas. Szło mu całkiem dobrze.  Nagle został zapowiedziany nasz tramwaj przez megafon, lecz niestety na niego nie zdążyliśmy z powodu licznych stoisk stojących nam na drodze. Zaproponowałem skrót. Weszliśmy na wzgórze i następnie zeszliśmy w kierunku oczka wodnego. Trasa tramwaju robiła tam pętlę i udało nam się go
dogonić. Dojechaliśmy do jakiejś szkoły lub internatu. Okazało się, że teraz tam mieszkam i postanowiłem się natychmiast wyprowadzić. Nagle zjechała się cała rodzina łącznie z ciotkami, których nie znam, a każdy miał jakieś złote rady co brać, a czego nie pakować. Podczas

pakowania potłukłem kilka talerzy. Znalazłem też tablet, o którym nie miałem pojęcia, że go
posiadam. Miał ciekawe możliwości. Jedną z funkcji było coś w rodzaju symulatora lotu drona. Wyglądało to jak wirtualna kamera, dzięki której można było się rozejrzeć po okolicy. Zafascynowała mnie także
funkcja chodzenia po wodzie. Jak się przytrzymało odpowiedni przycisk, to mogłem kroczyć po tafli jeziora, ale jak przystawałem, to zapadałem się powoli w wodę niczym w jakiś kisiel.

Chodziłem więc zafascynowany tym urządzeniem.