czwartek, 12 września 2013

Projekcja przodka przyjaciela

Byłem w mieszkaniu przyjaciela. Znajdowało się w starej kamienicy. Pokazywał mi swoje najnowsze zdjęcia. Większość z nich było fotomontażami. Były bardzo interesujące. Dominował w nich motyw chmur. Spostrzegłem bardzo stary klucz leżący na piecu kaflowym. Kiedy się o niego spytałem, odpowiedział, że jest w jego rodzinie od pokoleń. Wziąłem go i obejrzałem dokładnie obracając w dłoni. Był duży, ciężki i bardzo precyzyjnie wykonany. Wyrzeźbiono w nim misterne ornamenty i miniaturowe płaskorzeźby. Dostrzegłem fresk na jednej ze ścian. Zbliżyłem się do niego.
Wyglądał jak małe drzwi, również pięknie zdobione w podobnym stylu co klucz. Postanowiłem włożyć klucz w miejsce, gdzie powinien być zamek, gdyby to były prawdziwe drzwiczki. Klucz wszedł w namalowany obraz, tak jakby to była projekcja na mgle, a nie farba na litej ścianie. W niemal magiczny sposób drzwiczki otworzyły się. W środku zaś znajdowała się szkatułka i metalowy cylinder z wklęsłym żłobieniem na górze. Wyjąłem oba przedmioty i podałem zaskoczonemu przyjacielowi.
Usiedliśmy przy biurku i oglądaliśmy je z zaciekawieniem. Szkatułka przypominała skomplikowany mechanizm z kółkami zębatymi, sprężynami i mosiężnymi zdobieniami. Stanowiła jednolitą całość i w żaden sposób nie można było jej otworzyć. Natomiast oglądając cylinder dostrzegłem mały otwór na dnie żłobienia. Kierowany instynktem postanowiłem umieścić w nim klucz. Przekręcając go wydobyło się kilka dźwięków z wnętrza cylindra. W tym samym momencie zazgrzytała szkatułka.
 Zacząłem obracać klucz w jednostajnym i stałym tempie. Z cylindra wydobyła się muzyka, która uruchomiła mechanizm w skrzynce. Jego zgrzytanie idealnie komponowało się z melodią. Koła zębate obracały się, ruszały się przekładnie, tłoczki i zamki. Szkatułka ożyła i transformowała się. Po kilku minutach była już otwarta, a w jej wnętrzu ujrzałem piękny, eliptyczny kamień. Wyglądał jak wielki bursztyn z licznymi wbitymi w jego powierzchnię paciorkami brylantów, szafirów, szmaragdów i rubinów. Skojarzyłem, że kształt kamienia idealnie
pasuje do żłobienia na cylindrze. Przyjaciel będąc pod wrażeniem moich trafnych spostrzeżeń, zgodził się bym go tam umieścił. Momentalnie rozbłysło ciepłe żółte światło z wnętrza kamienia. Po chwili rozbłysły pozostałe kamienie szlachetne, a pomieszczenie pokryło się fantastycznymi barwami. Na wszystkich powierzchniach pomieszczenia pojawiły się przestrzenne obrazy z przeszłości. Niezwykła projekcja przeniosła nas na polną drogę. W oddali na wzgórzu wznosił się kamienny zamek z basztami. Drogą pędził potężny jednomiejscowy automobil. Zatrzymał się efektownie wzbijając tumany kurzu. Pomachał z niego gruby mężczyzna w czapce pilotce. Na oczach miał gogle, a na szyi powiewał biały szal. Spod sumiastych wąsów wyłaniał się szeroki
uśmiech kierowany do mojego przyjaciela. Po chwili dostrzegłem , że mężczyzna był nagi, a fałdy tłuszczu falowały w rytm potężnego silnika. Przyjaciel powiedział, że rozpoznaje w nim swojego przodka, którego widział kiedyś na starych fotografiach. Podszedł do jego niezwykłej projekcji i zaczęli rozmawiać ze sobą szeptem. Po chwili ruszył i odjechał, a projekcja się skończyła. Przyjaciel powiedział, że posiadł niezwykłą wiedzę, rodzinną tajemnicę i dokładnie wie co ma robić…