poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Jarmark w górach

Spędzałem wolny czas w górach. Podążałem ścieżką wzdłuż szlaku, która doprowadziła mnie do rozstaju dróg. Była tam wielka tablica informacyjne. Namalowano na niej najważniejsze atrakcje w okolicy. Można było wejść na dwie wysokie góry. Na szczycie każdej z nich
wybudowany był nowoczesny hotel. Hasła reklamowe zachęcały do skorzystania z ich usług. Zaznaczony był także głęboki wąwóz. Nad nim przerzucone było stalowe rusztowanie kratownicowe. Na jego środku zbudowano bardzo ciekawą restaurację. Wyglądała jak przycumowany latający spodek. Wszystkie te atrakcje pokazane były w postaci przestrzennych modeli przyczepionych do tablicy informacyjnej. Pomimo iż te atrakcje wydawały
się bardzo interesujące, postanowiłem udać się do miasta w dolinie. Przeszedłem długim mostem podziwiając wspaniałą panoramę i zszedłem krętą drogą w dół. Zatrzymałem się przy straganie z owocami i warzywami. Zdziwiłem się cenami. Wydawały się strasznie wysokie. Poprosiłem jednak o banany, przy których była tabliczka z kwotą 333. Dostałem piękne banany oraz 333 zł (w śnie wydawało mi się to zupełnie normalne i naturalne). Dotarłem w końcu do parterowego
przeszklonego apartamentowca przerobionego na hotel. Najwidoczniej tam mieszkałem. Spotkałem tam Ją. Wyciągnęła mnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć żywiołowe tango. Najwidoczniej Jej się spodobało, bo po zakończeniu tańca pocałowała mnie w policzek, a następnie w usta. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie natrafiliśmy na olbrzymi festyn. Byli tam ludzie przebrani za rycerzy, wikingów, elfy, krasnoludów,
żołnierzy z pierwszej i drugiej wojny światowej z różnych nacji. Byli też współcześni wojskowi. Przechodziliśmy obok dziesiątek straganów, na których można było zaopatrzyć się w przeróżne przedmioty z różnych epok, dodatki do ubrań, stroje, biżuterię, a nawet broń. Na części stoisk gotowano smacznie wyglądające potrawy. Z oddali pomachał mój przyjaciel, który wmieszał się w grupę wikingów. Z czasem tłum ludzi zaczął się
zagęszczać, tak że się rozdzieliliśmy, gdy przystanęła przy stoisku z amuletami. Trafiłem do jakiejś szkoły. Przysiadłem w jednej z pustych sal. Po chwili przyszła jakaś dziewczyna z czarnymi dredami. Zaprowadziła mnie do świetlicy na pokaz jakiegoś filmu. (Niestety na temat filmu nic nie zapamiętałem). Wyszedłem i miałem wrażenie, że się zmieniłem. Widziałem siebie, ale miałem długie jasne
blond włosy. Podszedłem do jakiegoś biurowca i przyłożyłem rękę do tafli szkła. Przyczepiła się. Po chwili widziałem siebie(widok jakby z kamery) chodzącego bez problemu na czworakach po pionowej ścianie. Byłem półnagi… w samych bokserkach (tak jak śpię latem).

4 komentarze:

  1. Jak zawsze fantastycznie i futurologicznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki chyba już urok mych snów i sam nie wiem skąd taka futurologiczna forma. Dawno nic futurystycznego nie oglądałem, ani nie czytałem. Jedynie artykuły o multidyscyplinarnej tematyce naukowej :)

      Usuń
  2. Tęsknisz za jakąś "nią"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podświadomość manifestująca się podczas snów wszystko wyrzuca na powierzchnię... czasem dyskretnie, metaforycznie, a czasem jasno i bezpośrednio...

      Usuń