niedziela, 12 maja 2013

Katastrofa kolejowa


Byłem w jakimś mieszkaniu. Znajdowało się tam wiele połączonych ze sobą sal. Ściany ozdobiono ekskluzywnymi tapetami w paski, przeważnie w barwach ciemnej zieleni, purpury z elementami ze złota. Odbywało się tam jakieś przyjęcie. Pomiędzy pomieszczeniami przepływały nieustannie potoki przebranych ludzi. Wszyscy mieli maski i panował nieznośny gwar. W jednej z sal był telewizor. Widziałem w nim wiadomości. Z lotu ptaka pokazywane było miejsce katastrofy kolejowej. Pozgniatane metalowe elementy tworzyły upiorną mozaikę rozświetlaną potężnymi płomieniami. 
Przeprowadzony był wywiad z jakąś ciemnowłosą dziewczyną, która była świadkiem wypadku. Nie słyszałem niestety treści wywiadu. Jakaś zamaskowana dziewczyna chwyciła mnie niespodziewanie za rękę i wyprowadziła z tej maskarady. Poszliśmy skrajem lasu. Usiedliśmy na zboczu kilkumetrowego rowu, na dnie którego znajdowały się tory kolejowe. Kończyły się specjalnym zderzaczem i nasypem tuż obok miejsca w którym siedzieliśmy. Po chwili z lasu wyszła dziewczyna, którą widziałem wcześniej w telewizji. 
Przysiadła się i poczęstowała nas czerwonym winem. Prowadziliśmy ciekawą dyskusję, którą przerwał charakterystyczny hałas toczących się metalowych kół na torach. Zbliżał się rozpędzony pojedynczy wagon pasażerski. Wyglądał na zabytkowy. Nim zdążyliśmy zareagować, uderzył gwałtownie w zderzacz. Powietrze przeszył dźwięk zgniatanego metalu. Wagon wgniótł się w dolnej części, ale impet z którym się wcześniej poruszał, wyrzucił go w powietrze. Przeleciał tuż obok nas. 
Odruchowo przylgnęliśmy do ziemi i zasłoniliśmy oczy. Szczątki zbiły się w jedną powykręcaną stertę kilkanaście metrów dalej. Niedługo po zdarzeniu przybiegł kolejarz w mundurze. Wrzeszczał, że nie powinno nas tu być. Odpowiedzieliśmy, że nie było zakazu. Zmieszał się tym i zakazał nam mówić komukolwiek o tym co zobaczyliśmy. 
Dał nam też gadżety reklamowe z logiem kolei. Znalazł się tam notatnik z ulotkami. 
Gruba księga z adresami firm, którą uznałem z jakiegoś powodu za bardzo przydatną. Dostaliśmy również kubki termiczne. W ich wnętrzu znalazłem dodatkowo długopis, ołówek i cyrkiel.


Sen z dnia 04.05.2013 r.

15 komentarzy:

  1. :) fajny motyw z tym pracownikiem kolei i gadżetami reklamowymi

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, ciekawy i zagadkowy sen. Co do zapamiętywania snów, to jak z samego rana mam coś pilnego i ważnego do zrobienia (jak dziś np.), to też mam problem z zapamiętaniem snu, zwłaszcza takiego, który nie wyzwolił we mnie zbytnich emocji. Rano ludzie zwykle zrywają się do pracy, ja zaś mam ten komfort, że pracuję domu (jako tłumaczka), więc pracę rozpoczynam o najróżniejszych porach, ale najczęściej nie z samego rana, stąd ten wysyp snów na moim blogu :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki :)
    No niestety ostatnio nie mam czasu nawet na szybkie notowanie snów po przebudzeniu. Wiem, że miałem kilka ciekawych, ale niestety uleciały i zatonęły w oceanie niepamięci. Fajnie, że znalazłaś taką pracę, musisz tylko sama się dyscyplinować. Z ciekawości, jaki język/języki tłumaczysz?
    Rzeczywiście sporo wpisów spłodziłaś ostatnio na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie "znalazłam" taką pracę, tylko marzyłam o niej od dzieciństwa, pracowałam też przez jakiś czas w innych zawodach, ale to z konieczności. Z dyscypliną różnie bywa, ale 3-letnia praca w banku nauczyła mnie takiej ogólnej "porządności" w pracy, natomiast dyscyplinuje mnie przede wszystkim "proza życia", czyli konieczność kupowania żywności i opłacania rachunków, z uwzględnieniem "haracz" na zus przede wszystkim ;-) Tłumaczę w zakresie języka angielskiego, niemieckiego i esperanta.
    Ostatnio też mam trochę problem z zapamiętywaniem snów - zapamiętuję strzępki... hmm, mam nadzieję, że to przejściowe, muszę może wyluzować (za bardzo się koncentruję na zapamiętaniu snu). A może te "strzępkowe" sny są po prostu mało ważne...?

    OdpowiedzUsuń
  5. Esperanto to bardzo ciekawy język. Całkowicie sztuczny i do tego stworzony przez polaka. Jest bardzo precyzyjny. Nie ma w nim takich sytuacji, że np. zamek oznacza jednocześnie budowlę jak i urządzenie do zamykania. Kiedyś słyszałem, że jak przetłumaczy się tekst na esperanto, to automatyczny tłumacz może go przetłumaczyć bardzo wiernie na dowolny inny język. Czy to prawda? Kiedyś próbowałem się go nawet uczyć, ale po kilku dniach coś odciągnęło moją uwagę i porzuciłem naukę. Wspaniale, że robisz coś co lubisz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Google Translate tłumaczy prosty tekst esperancki na angielski rzeczywiście bardzo wiernie, choć nie idealnie pod względem gramatycznym. Ale gdy tłumaczy z esperanta na polski, to efekt jest bardzo podobny jak w przypadku tłumaczenia z dowolnego innego języka na polski. Nic dziwnego, większość tłumaczeń Google'a idzie przez angielski :-) W esperancie istnieją homonimy, ale w ilości niemalże śladowej. W moich snach ostatnio pojawiały się wątki pracy w jakimś ośrodku rehabilitacyjnym. Nie wiem, co to oznacza, czas pokaże. Może w przyszłości będę się czymś jeszcze zajmować dodatkowo. A Ty czym się zajmujesz? Pewnie jesteś grafikiem, bo takie piękne grafiki zamieszczasz na blogu :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przypuszczam, że jest spory wybór oprogramowania eksperckiego dla tłumaczy (niestety pewnie strasznie drogiego), a Google Translate jest raczej uproszczonym narzędziem dla mas. Te wszystkie grafiki znajduję w sieci po spisaniu snów, by jak najlepiej je zilustrować. W sumie może ze trzy swoje zdjęcie przemyciłem na tego bloga ;) Byłem grafikiem. Obrabiałem zdjęcia dla sklepu internetowego z ubraniami. Przez długi czas pracowałem też przy produkcji reprodukcji dzieł sztuki. Od dwóch tygodni pracuję w firmie, która zajmuje się reklamą internetową, pozycjonowaniem stron i hostingiem. Moje stanowisko nazywa się "New Business Manager", a w praktyce polega na pozyskiwaniu nowych klientów na usługi firmy. Nie lubię tego i cały czas rozglądam się za czymś innym.

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś ostatnio miewam podróże z przygodami. Jechałem wczoraj wieczorem pociągiem. Gdy ruszył z jednej ze stacji, zatrzymał się gwałtownie po przejechaniu kilku metrów. Stanął tak, że zatarasował przejazd kolejowy, więc przy okazji sparaliżował ruch drogowy. W zatłoczonym pociągu panowała ogólna dezinformacja. Wiadomo było jedynie, że coś się stało. Po kilkunastu minutach przyjechała karetka, policja i trzy wozy strażackie. Z tego co ludzie powtarzali między sobą, dowiedziałem się, że ktoś wpadł pod pociąg, ale na szczęście przeżył. Konduktor kazał opuścić wszystkim pociąg, ponieważ jak to powiedział: "policja musiała prowadzić swoje czynności". Ze trzysta osób wylało się z pociągu i gęsiego przechodziło przez tory na peron niewielkiej stacji. Strażacy zabezpieczyli teren i kierowali tłumem, którego też byłem częścią. Panowała dziwna atmosfera niepokoju i niepewności. Dziwiła mnie reakcja ludzi. Brakowało im empatii dla człowieka, który ucierpiał, a słychać było tylko narzekanie i przeklinanie na niego. Staliśmy tak ponad godzinę, a w międzyczasie przetoczył się wolno długi pociąg towarowy. W końcu nadjechał inny pociąg, już dość mocno wypełniony. Wątpiłem, że uda mi się do niego dostać, ale jakoś się do niego wgramoliłem i niczym sardynka dojechałem do celu. Po przyjeździe biegiem zdążyłem na ostatni dzienny tramwaj.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasem jawa jest jak sen :-) U mnie nic specjalnego się nie dzieje obecnie, ale też miewam okresy dziwnych zdarzeń. Ci do oprogramowania dla tłumaczy - tak, są takie specjalne programy wspomagające tłumaczenie (tzw. CATs) i są one faktycznie drogie, ale żaden z tych programów SAM NIE TŁUMACZY :-). Jeśli chodzi ściśle o tłumaczenie maszynowe, to i tak nic lepszego nie ma niż Google Translate, ale poprawianie po nim zabiera więcej czasu niż tłumaczenie "z marszu", ze wspomaganiem CAT-a, do tego istnieje ryzyko przeoczenia jakiejś bzdury, więc się tego nie używa, chyba że wspomagająco jako wtyczka w CAT-cie (ale ja nie używam).
    A tak z innej beczki - ciekawa jestem, czy masz jakieś doświadczenia ze świadomym śnieniem i OOBE.

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba znowu Cię rozczaruję. Nigdy nie miałem doświadczeń pozacielesnych. Miewałem jedynie coś w rodzaju uczucia spadania przy zasypianiu, ale to nie jest nic niezwykłego. Zazwyczaj organizm doświadcza paraliżu sennego (dzięki temu mechanizmowi ruchy w snach nie przekładają się na prawdziwe), a to nic innego jak nagłe z niego wyjście. Ze świadomym śnieniem celowo nigdy nie eksperymentowałem, ponieważ uważam, że to zbyt niebezpieczne. Można przestać odróżniać świat snów od realnego. Póki co nie mam i nigdy nie miałem z tym problemu i wolę by tak pozostało ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Skoro nie eksperymentowałeś ze świadomym śnieniem (LD), to skąd wiesz, że to niebezpieczne? Ja eksperymentowałam i z LD, i z OOBE, i mam z tym dobre doświadczenia, jednak nie kontynuuję ich tylko dlatego, że w pewnym sensie zaburzają normalny cykl snu, a przez to nie pozwalają się wyspać, a dla mnie ważne jest wyspanie się, ponieważ czasami i tak muszę pracować w nocy. Ale może jeszcze będę próbować... Co zaś do paraliżu sennego (inaczej katalepsji), to tak, wiem, że to jest "normalka" i jest to właśnie moment wychodzenia z ciała albo powrotu do ciała z podróży astralnej (prawie każdy sen jest nieświadomą podróżą astralną). Ja miałam kiedyś okres, że praktycznie każdej nocy miałam katalepsję, i to uczucie często trwało nawet długo, ale gdy coś o tym więcej poczytałam, to przestałam to mieć. To znaczy, rozumiem, że teraz ta katalepsja trwa tak krótko, że nie odczuwam jej świadomie. Jedynie czasami. Czasami, gdy się nie wyśpię w nocy, to odczuwam lekką katalepsję w ciągu dnia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nigdy nie wkładałem dłoni do kwasu siarkowego, a wiem, że nie skończyłoby się to dobrze. Nie trzeba czegoś doświadczać by być świadomym możliwych zagrożeń. Czytałem niestety o złych doświadczeniach związanych ze świadomym śnieniem i dlatego wolę nie ryzykować, choć świadome kreowanie światów wewnątrz własnego umysłu jest dość kuszące. Katalepsja to akurat paraliż przy zachowaniu świadomości. Paraliż senny natomiast występuje każdej nocy podczas snu i dzięki niemu np. nie biegamy po pokoju, gdy śnimy o tym.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystko ma swoje dobre i złe strony, i, jak to się mówi, do wszystkiego trzeba dojrzeć. Ja ok. 12 lat temu eksperymentowałam z telepatią, a że to działało, to też się wystraszyłam. Ale teraz nie mam nic przeciwko telepatii, tylko że już mi się nie chce ćwiczyć (jestem ogólnie bardziej zajęta niż te 12 lat temu). Teraz jednak widzę, że LD dałoby mi więcej korzyści niż telepatia, bo pozwala "załatwiać" problemy, jakie się ma na jawie. Tylko że potrzebuję luzu, niemyślenia o codziennych sprawach, więc może... poeksperymentuję an urlopie - o ile urlop w tym roku będę mieć :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam jeszcze jeden powód by nie zajmować się świadomym śnieniem. Spisuję sny, ponieważ jestem ciekawy swojej podświadomości i tego ca ma mi ona "do powiedzenia". Gdybym zaczął śnić świadomie, spisywanie snów przestałoby mieć sens, ponieważ sam bym je tworzył.
    Zaskoczyłaś mnie tą telepatią :)
    Życzę Ci byś jednak miała ten urlop i by eksperymenty się udały ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Właśnie się dowiedziałem, że to uczucie spadania ma specjalistyczną nazwę, a mianowicie "zryw miokloniczny".
    http://odkrywcy.pl/kat,111396,title,Zryw-miokloniczny-skad-sie-bierze,wid,15430529,wiadomosc.html

    OdpowiedzUsuń