poniedziałek, 13 lutego 2012

Zdjęcie w gazecie

Widziałem artykuł w gazecie o jakimś dziecku. Było tam zdjęcie przedstawiające jak leży w szpitalnym łóżku. Moją uwagę przykuło coś innego. Na następnym łóżku w tle dostrzegłem Ją. Choć tło było nieostre byłem pewien, że to Ona. Gazeta była z dnia poprzedniego, a dziś miałem być na jakiejś wycieczce z liczną grupą znajomych. Byliśmy w parku podmiejskim. Ona też tam była, ale trzymała się na uboczu. Zacząłem iść w Jej stronę, ale zatrzymał mnie szczupły mężczyzna po pięćdziesiątce. Przedstawił się jako dyrektor parku. 
Zaczął opowiadać o trudnościach związanych z nadzorowaniem tak dużego obszaru. Zwróciłem mu uwagę, że właśnie znajdujemy się na szczycie stoku narciarskiego, a nie jest on naśnieżony, choć widać, że infrastruktura jest gotowa, a urządzenia do naśnieżania tylko czekają na uruchomienie. Przyznał mi rację, ale powiedział, że właściciel parku nie wyraził na to zgody i sabotuje wszystkie jego działania. Zeszliśmy już ze wzgórza i doszliśmy nad morski brzeg. Przerwałem mu dalsze wywody. Chciałem zamienić z Nią kilka słów. Cała grupa doszła do przystani i zaczęliśmy wchodzić na statek. 
Niestety nie zdołałem Jej dogonić, a zaraz po wejściu na pokład rozmowę ze mną podjął sam kapitan. Wypłynęliśmy z przystani, a morze było spokojne. Kapitan co chwile wydawał nowe dyspozycje członkom załogi, obok których przechodziliśmy. Przyznał, że nigdy nie przeprowadził symulacji sytuacji kryzysowej i emulowanej ewakuacji i trochę go to niepokoi. Opowiedział także jak wcześniej pływał po dzikich rzekach i wzburzonych oceanach. 
Zaproponowałem mu by na następnym rejsie przeprowadził szkolenie dla załogi, by była dobrze zgrana i przygotowana na czyhające na morzach niebezpieczeństwa. Rejs się skończył i wyszliśmy na ląd. Do miasta przybył ponoć Bruce Dickinson i mieliśmy się z nim spotkać osobiście w centrum. W końcu udało mi się opuścić grupę znajomych i o dziwo nikt mnie nie zaczepił. Usłyszałem tylko, że rozmawiają o Niej, że była w szpitalu i ponoć coś straciła. Dogoniłem Ją. Przez cały czas trwania wycieczki trzymała się z dala od wszystkich. 
Podała mi rękę. Chciałem Ją zapytać o to co się stało, ale czułem, że nie było to nic przyjemnego i  rozmowa o tym będzie ostatnią rzeczą jakiej by chciała. Zaproponowałem Jej tylko by spędziła kilka dni u mnie i zapewniłem, że nikt nie będzie Jej przeszkadzał. Uśmiechnęła się...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz