Jechałem razem z rodziną na wycieczkę samochodem. Prowadził
ojciec. Mijaliśmy pola i lasy. Nagle ojciec stwierdził, że pojedziemy skrótem.
Prowadził wąską piaszczystą dróżką przez las, a potem przez pomost. Ludzie
uskakiwali przed autem do wody. Potem była stroma rampa. Za pierwszym razem nie
daliśmy rady podjechać i grawitacja cofnęła nas na sam dół.
Zaproponowałem, by
spróbować na pierwszym biegu i jakoś podjechaliśmy, i zaparkowaliśmy na
drewnianej platformie. Był tam urządzony letni ogródek z parasolkami. Zamówiłem
lody waniliowe z bitą śmietaną i karmelem. Znalazłem się w domu. Zadzwonił
dzwonek, więc wstałem z kanapy i otworzyłem drzwi. Zobaczyłem Ją. Przyjechała
do mnie z niespodziewaną wizytą. Bardzo miła niespodzianka. Usiedliśmy obok
siebie na dywanie.
Wyjęła swoją komórkę. Była duża i miała dwa ekrany, na całej
swej powierzchni po jednym z każdej strony. Pokazała mi zdjęcia z jakiegoś
wyjazdu. Był tam przepiękny ogród na dziedzińcu jakiegoś pałacu, wąskie
brukowane uliczki oświetlone światłem latarń, jakieś ruiny oświetlone światłem
zachodzącego słońca i morze. Zauważyłem, że robi się zmęczona i oczy Jej się
same zamykają. Wziąłem Ją na ręce.
Objęła mnie i przytuliła. Spojrzała mi prosto w oczy i pięknie uśmiechnęła, a po
chwili zasnęła. Powiedziałem Jej, że bardzo Ją kocham, ale chyba już tego nie
usłyszała, zanurzyła się w świecie snów. Położyłem Ją delikatnie na kanapie i
przykryłem kocem...
...pojawiłem się na stacji kosmicznej. Jakiś teleskop kosmiczny
miał awarię i schodził z orbity. Gdyby wszedł w atmosferę, jakieś toksyczne
substancje dostałyby się do środowiska i doprowadziły do katastrofy
ekologicznej. Do stacji był zadokowany statek, który miał go naprawić. Problem
w tym, że nie miał dość paliwa, by go dogonić. O całej sytuacji wiedziałem
tylko ja i kobieta, która była dowódcą misji. Wszystko było tajne i reszta
załogi nie mogła się o tym dowiedzieć. Wpadłem na pomysł jak rozwiązać problem,
ale nie mogłem o tym mówić. Stacja była na tyle mała, że nawet szept był
słyszany w każdym jej zakamarku. Odciągnąłem panią kapitan na bok i
podryfowaliśmy w najdalszy skraj stacji. Spisałem swój pomysł na kartce.
Polegał on na tym, by wprowadzić stację
w szybki ruch wirowy i w odpowiednim momencie odczepić statek, by został
wystrzelony jak z procy. Przeciążenie wewnątrz stacji byłoby znaczne i
nieprzyjemne, ale powinniśmy to wytrzymać. Wyszeptała: genialne i
niespodziewanie mnie pocałowała. Szybko oddaliła się by zacząć realizować plan...
...znalazłem się w kościele i poszedłem do spowiedzi. Niestety
ksiądz był stary i przygłuchy. Musiałem wykrzyczeć swoje grzechy na cały kościół.
Jako pokutę dostałem dzień postu i trzy zdrowaś Maryjo...
...byłem w jakiejś restauracji. Wokół długiego stołu,
przykrytego białym obrusem i bogato zastawionego jedzeniem, siedzieli jacyś
ludzie. Miałem wrażenie, że to rodzina, ale nikogo nie mogłem rozpoznać.
Wszyscy wydawali się być obcy. Usiadłem na wolnym siedzeniu, ale przeniknąłem
przez nie.
Chciałem wziąć coś do zjedzenia, ale nie byłem w stanie niczego
chwycić. Próby komunikacji z kimkolwiek kończyły się fiaskiem, tak jakby nikt
mnie nie dostrzegał. Nagle jakaś kobieta zaczęła się dusić. Złapała się za
serce i upadła na podłogę. Podszedłem do niej. Dostrzegła mnie i zwróciła po
imieniu, w tym momencie rozpoznałem ją.
Była to jedna z dalszych ciotek. Ktoś
zaczął ją reanimować. Podniosła się, zakasłała trochę i znowu zaczęła jeść
jakąś wykwintną potrawę.
Znów stała się obca i mnie nie dostrzegała. Nikt mnie
nie dostrzegał…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz