Jechałem autem po jakimś niewielkim, obcym mieście.
Skrzyżowania były jakieś dziwne i źle oznakowane. Pasy na przejściach zamiast
poziomych były pionowe. Były jakieś dziwne zakazy i nakazy. Raz ulica
jednokierunkowa, raz dwu. Bez żadnego ładu i składu. Skrzyżowania przecięte
rondem i inne pułapki na nieostrożnych kierowców.
Udało mi się je pokonać, a
nie był to wyczyn łatwy i przyjemny. Zatrzymałem się przed wejściem do
eleganckiej restauracji. Zszedłem do toalety w piwnicy. Było tam wielu znanych
ludzi, w tym aktorki z seriali i kinowych superprodukcji. Toaleta była bardzo
przestronna i wspólna dla kobiet i mężczyzn. Z jednej z licznych kabin wyszedł
starszy człowiek z długą białą brodą.
Ubrany był w ciemnogranatową togę z
motywem gwiazd i księżyców. Zgubił jakąś starą i pożółkłą księgę. Chciałem ją
podnieść i oddać, lecz w chwili gdy ją dotknąłem znalazłem się w innym świecie.
Ubrany byłem w kolczugę, a otaczały mnie potężne i grube mury zamku. Wszyscy
zwracali się do mnie z szacunkiem i trwogą, jakbym był kimś ważnym i potężnym.
Grupka usłużnych ludzi nie odstępowała mnie na krok. Byli to rycerze, kapłani i
jakiś astrolog w turbanie, tak gruby, że niemal się toczył niczym piłka.
Spędziłem tam sporo czasu.
Zdążyłem począć dwóch synów, lecz obaj zmarli, zanim
zdążyli dorosnąć. Urodziło się kolejne dziecko. Na kołysce była tabliczka z
imieniem. Było napisane po angielsku "Unexpected Lady". Dziwne imię
dla córki. Miałem wrażenie, że spędziłem tam całe życie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz