Stary, zdezelowany samochód toczył się ostrożnie po
wyboistej polnej drodze. Każdemu wybojowi towarzyszył nieprzyjemny jęk
karoserii. Droga stawała się coraz bardziej błotnista, a polny krajobraz
zmienił się na leśny. Prowadziłem teraz jeszcze bardziej ostrożnie, a przy
rozwidleniu zatrzymałem się.
Prawa odnoga prowadziła w dół i niknęła w
niezwykle gęstym i mrocznym lesie. Lewa wiła się wzdłuż polany, tuż przy
krawędzi zagajnika. W oddali skręcała w stronę dziwnego obozowiska. Widziałem
ścianę ze śnieżnobiałego płótna, wysoką na kilka metrów i tworzącą niemal pełny krąg o średnicy może ze
dwustu metrów.
Ruszyłem w kierunku tej zagadkowej konstrukcji. Wysiadłem z auta
i zobaczyłem, że jechałem chyba bardzo starym Volkswagenem Golfem koloru
białego, w licznych miejscach nadgryzionym przez rdzę. Przekroczyłem granicę
płóciennego kręgu. Było tam kilkadziesiąt koni wraz z opiekunami, którzy
poddawali je zabiegom pielęgnacyjnym. Czesali sierść, masowali mięśnie i
oczyszczali kopyta. Jeden samotny koń powoli podszedł do mnie.
Miał piękną,
lśniącą sierść. W zależności od tego jak się ustawił względem słońca, barwa
zmieniała się od bardzo ciemnego brązu do czerni. Spojrzał na mnie swoimi
mądrymi oczyma i poczułem pewną nienamacalną więź. Wyczułem, że chce bym na
niego wsiadł. Inni ludzie również dosiedli konie i wszyscy ustawili się przy
wyjściu. Znaleźliśmy się na samym końcu zgrupowania.
W pewnym momencie tętent
kopyt wzruszył ziemię i rozpoczął się wyścig. Powoli przekroczyliśmy umowną
linię startu i po chwili przeszliśmy w galop. Czułem omiatający nas wiatr i
niemal jedność ze zwierzęciem. W ciągu kilku chwil minęliśmy wszystkich
zawodników i objęliśmy prowadzenie. Nagle koń się potknął o rozciągniętą w
poprzek drogi żyłkę i upadliśmy.
Pozostałe konie przeskakiwały nad nami, a gdy
wszyscy nas minęli dostrzegłem, że przednia noga mego końskiego towarzysza
obficie krwawi. Mimo obrażeń i z moją drobną pomocą zdołał się podnieść, a rana
okazała się mniej poważna niż się wydawało w pierwszej chwili. Zaczęła się goić
i w końcu zanikła, a ja poczułem ulgę.
Podobają mi się sny w których pozornie dzieje się coś złego, ale potem okazuje się że nie jest aż tak źle (koniec Twojego snu) myślę że to dobrze świadczy o podświadomości śniącego, co innego gdyby było gorzej i gorzej aż do obudzenia :)
OdpowiedzUsuń