Śniło mi się, że spałem w swoim pokoju i nagle obudził mnie
potężny, niski dźwięk łamania gałęzi i konarów. Towarzyszył temu silny wstrząs.
Po chwili jedną ze ścian mojego pokoju rozwaliła potężna sekwoja. Gdy już opadł
pył i kurz, dostrzegłem dziwny otwór w
podłodze. Zbliżyłem się do niego i dostrzegłem kamienne schody prowadzące w
dół, oświetlone bladoniebieskim światłem i niknące gdzieś daleko w mroku. Po
obu stronach schodów ziała bezkresna otchłań, przepaść której dna nie mogłem
dostrzec. Pomimo silnego lęku przed upadkiem, zacząłem nimi schodzić, pchany
ciekawością.
Spojrzałem w górę i na boki. Znajdowałem się w ogromnej jaskini, a źródło słabego błękitnego światła pozostało dla mnie nieodgadnioną zagadką.
Spojrzałem w górę i na boki. Znajdowałem się w ogromnej jaskini, a źródło słabego błękitnego światła pozostało dla mnie nieodgadnioną zagadką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz