Poczekalnia w Centrum Medycyny Nuklearnej by Dreamland Traveller |
Po kilku dniach udałem się wiec na to badanie. Muszę
przyznać, że przebiegło wyjątkowo wręcz sprawnie. Młoda lekarka mnie
rozpoznała, choć widziała drugi raz i przeprowadziła dokładny wywiad. Według
zaleceń wypiłem pól litra wody i gdy wywołano mój numerek, udałem się do
gabinetu. Pielęgniarce udało się założyć wenflon już za pierwszym razem. W
gabinecie znajdowała się przezroczysta pneumatyczna rura. Po chwil pojawiła się w niej tuba. Pielęgniarka
wyjęła z niej metalowy pojemnik
przypominający nabój z CO2 do syfonów. Otworzyła go i wtedy rozbrzmiał w
pomieszczeniu głośny alarm radiacyjny. Pielęgniarka szybko wstrzyknęła mi jego
zawartość, którą okazał się radioaktywny izotop fluoru. Po chwili podała mi
jeszcze jakiś dodatkowy kontrast i środek
moczopędny. Dolała glukozy do butelki
z wodą i musiałem na godzinę udać się na leżankę do innego pokoju. Wciągu tej
godziny trzeba było wypić 1,5 litra wody z glukozą, ale spokojnie, korzystanie
z toalety było jak najbardziej wskazane. W poczekalni poznałem Agnieszkę z
Warszawy. Cierpiała dokładnie na to samo co ja, tylko jej guzek miał 12 cm, a
mój 15. Teraz jeździ co jakiś czas na badania kontrolne. Po godzinie zostałem
wezwany na badanie. Ostatnia wizyta w toalecie i udałem się do pomieszczenia z
nowoczesnym Pozytonowym Tomografem Emisyjnym. Musiałem zdjęć metalowe elementy.
Ponieważ w koszuli miałem plastikowe guziki, nie musiałem jaj zdejmować, jedyne
co musiałem zrobić, to opuścić spodnie do kolan z powodu metalowej klamry
paska. Położyłem się na urządzeniu. Ułożyłem ręce pionowo za głową i podłączono
mi wężyk z kontrastem do wenflonu. Od tej pory jedynym moim zadanie było leżeć
nieruchomo. Pierścień we wnętrzu urządzenia rozpędził się niczym w jakimś akceleratorze
cząstek, a leżanka na której spoczywałem przesuwała się raz do przodu raz do
tyłu. Co jakiś czas mignął mi tylko jakiś laserowy znacznik, prawdopodobnie
służący kalibracji urządzenia. Badania przebiegło szybko i sprawnie. Po kilkunastu
minutach znowu miałem spodnie na pupie i zegarek na nadgarstku. Tego dnia musiałem się też odizolować od
rodziny, ponieważ byłem radioaktywny. Spędziłem więc noc w mieszkaniu babci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz