Moja rodzina z Poznania pojechała na kanonizację Jana Pawła 2
do Watykanu, a następnie przyjechała do nas. W niedzielę po obiedzie wyruszyli
w podróż powrotną do domu. Mama odebrała telefon myśląc, że już są na miejscu.
Usłyszała tylko głos wujka zagłuszany przez syreny strażackie, że mieli poważny
wypadek za Gnieznem, auto skasowane, a ciotkę z dziećmi zabrało pogotowie. Z
tak szczątkowymi i niepokojącymi informacjami czekaliśmy pełni niepokoju do
późnego wieczora oczekując na jakiekolwiek wieści.
Na szczęści nic poważniejszego się nie stało. Dzieci już
następnego dnia poszły do szkoły i przedszkola, wujek był obolały i poobijany,
a ciotka została na noc w szpitalu na obserwacji, ale na szczęście nic
poważniejszego też jej się nie stało. Auto rozbiło się chyba w najlepszy
możliwy sposób, pochłaniając energię zderzenia tak, że kabina pasażerska
pozostała praktycznie nienaruszona. Nawet szyby były całe.
http://moje-gniezno.pl/artykuly/czytaj/9023/wypadek-na-trasie-s5-w-woznikach-kobieta-trafila-do-szpitala.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz