niedziela, 15 kwietnia 2012

Azjatyckie zrujnowane miasto


Byłem w jakimś azjatyckim mieście, co wnioskowałem po charakterystycznym stylu architektonicznym.  Budynki były uszkodzone jakby zostały ostrzelane. Jacyś ludzie siedzieli na metalowych prętach, a końcówki były zakrzywione lekko w dół i wydobywał się z nich ogień jak z silnika odrzutowego. Był to dziwny środek transportu. Znalazłem coś podobnego i dołączyłem do nich. Lecieliśmy środkiem drogi z dużą prędkością i wszędzie widziałem zniszczenia. Zatrzymała nas policja. Ponoć to co robiliśmy było nielegalne. Skończyło się na upomnieniu. 
Przy drodze w opuszczonej przyczepie ukrywał się umięśniony chłopak w dresie ze złotym łańcuchem na szyi. Chował tam wielkie wory z ubraniami i gestami starał się przekazać, żeby go nie wydać. Tuż obok mnie przeszła grupa Japończyków. Mieli na sobie obudowy po starych telewizorach kineskopowych, a przy ustach organki. Minąłem ich i wszedłem do punktu wywoływania zdjęć. Zobaczyłem tam siebie. Ten drugi ja zapytał się mnie o pożyczkę, ponieważ bardzo
 chciałby wywołać zdjęcia, a nie chcieli przyjąć jego pieniędzy. Zajrzałem do portfela i niestety też miałem tylko polskie pieniądze. Nie mogąc pomóc  wyszedłem na zewnątrz i spotkałem tam Ją. Zadowolona powiedziała mi, że będzie grać w jakimś zespole muzycznym w którego skład wchodzą tylko kobiety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz