Spoglądałem przez otwarte okno w moim pokoju. Widok był
nieco odmienny od rzeczywistego. Rozciągała się za nim piękna łąka, a na skraju
horyzontu znajdował się las. Nagle na parapet wdrapała się kuna i próbowała
wejść do mieszkania.
Zepchnąłem ją. Po chwili pojawiło się kolejnych
kilkanaście kun. Za wszelką cenę próbowały wedrzeć się do środka. Wśród nich
znalazła się jedna bardzo młoda. Postanowiłem ją przepuścić i zobaczyć co się
stanie. Dopiero teraz zobaczyłem, że pod biurkiem siedzą skulone, dwa małe,
puszyste kociaki. Jeden był śnieżnobiały, a drugi czarny z kilkoma małymi,
białymi łatkami. Kuna powoli zbliżała się w ich kierunku.
Szykowała już się do
bezwzględnego ataku, ale w ostatniej chwili udało mi się ją powstrzymać. Wyrzuciłem
ją przez okno. Wylądowała na miękkiej trawie i szybko uciekła. Znalazłem się na
basenie i przepłynąłem kilka długości. Po opuszczeniu pływalni znalazłem się na
skalistej ścieżce. Idąc przed siebie dotarłem do rozległego wąwozu. Z jego dna
mogłem podziwiać majestatycznie wznoszące się, piękne i niemal pionowe, czerwone
skały.
Następnie droga poprowadziła mnie przez dom kolegi. Odbywała się tam
jakaś impreza urodzinowa. Złożyłem
Spotkałem tam też moją byłą dziewczynę, z którą rozstałem się wiele lat temu. Chciała ze mną porozmawiać,
więc poszliśmy do niej. Mieszkała ze współlokatorami. Nagle przyszli chyba jej
rodzice z dzieckiem i poprosili o opiekę.