wtorek, 6 marca 2012

Próba

Biegliśmy razem. Przed Nami było rondo. Najbliższe wejście do podziemnego przejścia było zamknięte, więc poszukaliśmy innego. Strop w podziemnym przejściu opierał się na grubych, okrągłych filarach. Zarówno filary jak i ściany wyłożone były jasnożółtym granitem. Było tam kilka sklepów, punkt ksero i punkt sprzedaży biletów. Mieliśmy iść na jakiś pociąg, a na peron prowadził tunel. Przeszliśmy nim i wyszliśmy na polanę, na której rozdzielały się tory kolejowe pochowane w trawach i porośnięte mchem. 
Przy torach czekali zniecierpliwieni ludzie i narzekali na kolejne opóźnienia. Spytałem Ją, czy chce się Jej tu czekać? Powiedziała, że i tak nie wiadomo kiedy przyjedzie ten pociąg. Zaproponowała, że możemy w tym czasie  trochę pobiegać. Tak też zrobiliśmy. Dobiegliśmy do uniwersyteckiego stadionu. Zrobiliśmy kilka okrążeń na niebieskiej bieżni, po czym na boisko wbiegły dwie drużyny grające w rugby. Przedzieraliśmy się między wielkimi zawodnikami w plastikowych ochronnych zbrojach. 
Następnie wbiegliśmy po schodach do jakiegoś budynku. Rozdzieliliśmy się. Spotkałem starego, siwowłosego mistrza walk wschodnich, który chciał mnie poddać jakiejś próbie. Zaprowadził mnie do podnóża bardzo stromego wzgórza, które nazywał Owczym Wzgórzem. Miałem się na nie wspiąć i poszukać śladów bardzo niebezpiecznego człowieka. Przekazał mi też maczetę. Wejście było niemal pionowe, ale udało mi się wspiąć. Na szczycie wzgórze okazało się być niemal płaskie i dość rozległe. 
Widziałem pasące się krowy i owce. Dostrzegłem jakąś ścieżkę i poszedłem nią. Wzgórze okazało się być dość łagodne z drugiej strony. Po obu stronach ścieżki rosły duże i grube Juki. Zamachnąłem się maczetą i precyzyjnym cięciem ściąłem jedną z nich. Znalazłem się na dużym stalowym moście. Dostrzegłem łysego mężczyznę zakładającego ładunki wybuchowe do jego filarów. Kierował się łodzią do następnych. Skoczyłem z mostu i spadałem przez kilkanaście metrów. Uderzyłem w taflę wody i po chwili wypłynąłem na powierzchnię. 
Dopłynąłem do brzegu i dostrzegłem uchylone stalowe drzwi, prowadzące do wnętrza mostu. W niewielkim pomieszczeniu dostrzegłem laptopa podłączonego do wiązki przewodów. Na jego ekranie odliczany był czas. Delikatnie go odłączyłem. Nagle poczułem zimno stali na karku i usłyszałem charakterystyczne kliknięcie odbezpieczanej broni. 
Miałem w dłoni maczetę. Odwróciłem się instynktownie, a ostrze odcięło napastnikowi głowę. Pomimo iż widziałem tchawicę i wystające żyły, z szyi nie wydobyła się ani kropla krwi. Makabryczna scena spowodowała natychmiastowe przebudzenie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz