Byłem w kościele. Msza dobiegała już końca. Ksiądz rozdawał
komunię świętą. Ustawiłem się w kolejce. Gdy połowa wiernych została obsłużona,
kapłan niespodziewanie oświadczył, że bardzo mu przykro, ale hostia się
skończyła, a wszystko jest spowodowane szalejącym kryzysem. Obok mnie
przebiegła jakaś dziewczynka z opłatkiem w dłoniach. Potknęła się i wypadł jej
na ziemię. Zrezygnowany wyszedłem z kościoła i minąłem stragan, na którym jakaś
kobieta sprzedawała płatki róż i kosmetyki.
Dotarłem na jakąś domówkę w starej
kamienicy. Impreza zupełnie się nie kleiła i nikogo tam nie znałem. Opuściłem
lokal i udałem się przed siebie. Przechodząc obok pętli tramwajowej, chciałem
do kogoś zadzwonić przez telefon komórkowy, ale nie miałem zasięgu. Spotkałem
swojego przyjaciela. Przeszliśmy kawałek. Z naprzeciwka szła ciemnowłosa
dziewczyna o ciemnej karnacji, ubrana w białą bluzkę. Zatrzymała się i
spojrzała na mojego przyjaciela. Nagle się rozpłakała, raptownie się obróciła i
zaczęła uciekać. Kontem oka dostrzegłem złowieszczy uśmiech w kąciku jej ust.
Przyjaciel ruszył w pogoń za nią. Próbowałem ich gonić, ale straciłem ich z
oczu, gdy wpadli w tłum.
Była to ogromna masa ludzi, którzy wychodzili ze
stadionu. Przepychałem się między nimi idąc pod prąd. Po dłuższej chwili
dostrzegłem przyjaciela, który siedział na dużym kamieniu z podbitym okiem. Nie
chciał nic mówić. Poszliśmy więc dalej w milczeniu. Spotkaliśmy moją siostrę.
Powiedziała, że właśnie zakłada swój biznes. Chce otworzyć sklep typu wszystko
za 1 zł i właśnie idzie do urzędu spytać się o podatki. Zestresowana udała się
w kierunku klockowatego, brzydkiego budynku. Wsiadłem wraz z przyjacielem do
auta. Powiedział, że musimy na chwilę zboczyć z drogi, bo ma jakiś interes do
zrobienia. Skręciliśmy w gruntową leśną drogę. Po kilku zakrętach, zobaczyliśmy
skrzynkę piwa leżącą na środku drogi przed nami.
Zahamował gwałtownie. Ku
naszemu zdziwieniu, przednia oś auta wraz z kołami, oderwała się od karoserii i
potoczyła przed siebie kompletnie dewastując bezpańską skrzynkę piwa. Wybuchliśmy
śmiechem, a przyjaciel powiedział: "Od dziś nie piję"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz