Zszedłem do piwnicy. Szukałem jakiegoś wejścia do
nieokreślonego czegoś. Pomimo usilnych starań i poszukiwań nie mogłem go
znaleźć. Przechodząc korytarzem widziałem masy ludzi, którzy również
bezskutecznie szukali. Wyszedłem na powierzchnię. Przeszedłem obok cmentarza, a
potem między blokami zbudowanymi na bazie kwadratu. Spotkałem grupkę moich
przyjaciół. Dalej szliśmy już razem. Jeden z kolegów zaproponował, byśmy poszli
inną drogą, bo chce zrobić zdjęcie. Wyjął telefon komórkowy i sfotografował
jakieś podwórko.
Czekając aż skończy dreptaliśmy niecierpliwie po okolicy.
Kopnąłem jakąś dyktę leżącą na trawniku. Pod nią nieoczekiwanie znalazło się
betonowe wejście pod ziemię. Surowe betonowe schody, na których walały się śmieci,
zaprowadziły nas do starego bunkra. Panował tam ład i porządek. Przy ścianach
stały solidne, drewniane, antyczne szafy, zdobione ornamentami. Były też
gablotki i stoły, a na podłodze dywan. Na stole znalazł się stosik
jednorazowych wkładów do ekspresu z różnymi rodzajami kaw. Ku mojemu
zaskoczeniu, przyjaciele zaczęli plądrować pomieszczenie. Wkładali kawowe wkłady
do kieszeni i przeglądali pozostałe szafki.
Zwróciłem im uwagę, że tak nie
można, że to kradzież. Na to jeden z kolegów spytał się czy mam rękawiczki. Sprawdziłem kieszenie i po chwili podałem swoje
czarne, skórzane rękawice. Próbował je założyć, ale były dla niego za małe.
Podarły się na strzępy. Przeprosił i wrócił do dalszego plądrowania, znajdując
paczkę chipsów. Nie chcąc uczestniczyć w tym niecnym procederze, wybiegłem na
zewnątrz. Zobaczyłem Ją. Szła alejką w moim kierunku. Podszedłem do Niej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz