Unosiłem się w morskiej otchłani. Kilka metrów pode mną
znajdował się aparat tlenowy, z którego niemrawo ulatniały się bąbelki powietrza.
Nie potrzebowałem go. Otoczony wodą czułem się dziwnie spokojny i nieważki.
Nagle znalazłem się na jakimś starym opuszczonym lotnisku. Z zabudowań zostały
tylko ruiny. Czas i zmienne pory roku rozsadziły betonowe konstrukcje, a tym co
z nich zostało, zajęły się rośliny. Bezkresne morze traw, falujące na wietrze,
pokryło pas startowy.
Między źdźbłami dostrzegłem setki, wysoko skaczących, małych zielonych żab. Polowały na nie ogromne
czarne ropuchy, całe pokryte brodawkami i ociekające śluzem. Idąc przed siebie,
dotarłem do bardzo starej willi, w której mieszkałem. Był tam kolega, który
miał jakieś absurdalne pretensje. Spokojnie mu wszystko wytłumaczyłem. Zaczął
mnie przesadnie przepraszać. Do pokoju weszła półnaga, młoda, łysa kobieta.
Była szczupła i wysoka, choć jej postawa była nieco przygarbiona.
Piersi miała
małe i spiczaste, a całe ciało pokryte misternymi tatuażami. Ubrana była
jedynie w ciemną, przewiewną spódnicę. Twarz miała poważną i nie zdradzającą
żadnych emocji. Była jakąś kapłanką i nigdy się nie odzywała. Gestem wskazała
koledze drogę i zaprowadziła go do drzwi. Tuż przy wejściu do pokoju wisiały
dwa duże, ponad dwumetrowe obrazy. Na tym po prawej od drzwi była czarnobiała
postać Nosferatu. Co dziwne, miała małą kępkę kręconych włosów na czubku głowy.
Po lewej stronie znajdował się obraz przedstawiający dziecko-cyklopa. Oko
umiejscowione po środku czoła było szeroko otwarte z przerażenia. Na zamrożonej
scenie można było dostrzec, że chłopiec cofając się potrącił mały stolik.
Była
na nim czaszka, stara księga i kieliszek czerwonego wina, który się zachybotał.
Z lewej strony obrazu, z ciemności wyłaniało się wielkie, przekrwione oko. Obraz trochę poczerniał ze starości, a kolory
nieco wypłowiały. Przeszedłem obok tych dzieł sztuki i wszedłem do pokoju.
Znalazłem tam 7 kolejnych obrazów. Bez wątpienia były to Jej obrazy. Razem
tworzyły serię. Wszystkie namalowane były w bladoniebieskich odcieniach w dość
surrealistyczny sposób. Na większości z nich pojawiały się różne kobiece
postacie, ale ostatni się wyróżniał.
Przedstawiał starą kamienicę i równie
stare auto, z białą oponą zapasową z boku. Namalowany był niezwykle starannie,
z dbałością o wszystkie szczegóły...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz