wtorek, 26 sierpnia 2014

SEN z Lorda Byrona

Dwoiste życie nasze: sen ma świat udzielny
Śród otchłani, nazwanych bytem i nicestwem,
Nazwanych, lecz nieznanych, - sen ma świat udzielny,
Z rzetelną władzą rządząc nad marnym królestwem.
Mary i życie biorą, i postaci noszą,
Rozczulają i dręczą, i łechcą rozkoszą.
Troski dzienne ciężarem przywalają sennym
I ujmują ciężaru naszym pracom dziennym.
One się do istoty naszej mogą wcielić,
Zabrać połowę czasu i byt nasz podzielić.
Jak posłańce wieczności - błysną i przepadną,
Jako przeszłości duchy - często przyszłość zgadną,
Jak wróżące Sybille - ciemność do ich ręki
Składa tyrańskie berło rozkoszy i męki.
One, gdy zechcą, na to przerobić nas mogą,
Czym nie byliśmy nigdy; - one rażą trwogą,
Wywołując cień z grobów. - Więc mary są cienie?
Przeszłość nie jestże cieniem? czymże jest marzenie?
Robotą duszy, - dusza może wyprowadzić
Z nicestwa światy nowe i na nich osadzić
Doskonalsze od ziemskich kształty promieniste,
Wlać im duch trwalszy, niźli w ciała rzeczywiste.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Zalane miasto

Płynąłem łódką. Wokół mnie rozciągały się ruiny zalanego miasta. Musiało to nastąpić dawno temu, ponieważ resztki budynków zaczęły oplatać rośliny. Niektóre tylko cienką warstwą pomalowały na zielono mchy i porosty. Woda stała w miejscu. Była mętna i gęsta od kwitnącego w niej życia.
Dopłynąłem do wielkiej betonowej kopuły. Wpłynąłem do małej zatoczki wżerającej się w głąb kopuły. Były tam piętrowe platformy, do których można było przymocować łodzie, zależnie od poziomu wody. Wszedłem do środka. Żyjąca tam społeczność w dużej mierze składała się z kobiet. Wszystkie były ubrane w jednakowe
ciemnoniebieskie mundury. Różniły się jedynie przypiętymi symbolami, które określały miejsce w społecznej hierarchii. Swobodnie przemierzałem rozległe trzewia budowli. Doszedłem do wielkiej auli. Ktoś rozszczelnił zewnętrzne grodzie i do sali wlała się woda. Ludzie byli tym uradowani i beztrosko pływali. Pobiegłem do siedziby wyższych oficerów, a właściwie dziewięciu
oficerek, bo były to wyłącznie kobiety. Zastałem je, jak zażywały kąpieli w niewielkim, prostokątnym, acz dość głębokim baseniku. Wyłożony był drobną, błękitną mozaiką, a na jego dno prowadziły schody. Panie śmiały się głośno i dopiero po chwili dostrzegły moją obecność. Zamilkły by wysłuchać mojej relacji i nieskrępowane swoją nagością, pobiegły oburzone
wprost do zalanej auli. Z wymiany zdań wywnioskowałem, że oburzenie wynikało z faktu, że zwykli szeregowi obywatele mają większy basen od nich. Udałem się na targ staroci. Liczne stoiska i kramiki tworzyły zawiłą sieć alejek przykrytych barwnymi płachtami. Widziałem stare naczynia z brązu, stoiska ze świecami z prawdziwego pszczelego wosku i pordzewiałymi
wojskowymi akcesoriami. Wydaje mi się, że szukałem biżuterii dla bliskiej mi osoby. Spotkałem swojego kolegę A. Poprosił bym mu przegrał jakieś dwie gry i podał mi starą dyskietkę. Zdaje mi się, że chodziło mu o gry związane z piłką nożną. Po chwili napotkałem swoją babcię. Koniecznie chciała zajść do fryzjera. Weszliśmy więc do pierwszego napotkanego zakładu fryzjerskiego. Obsługiwał go starszy mężczyzna w
okularach z potarganą fryzurą i papierosem w ustach. Nie budził mojego zaufania, ale babcia ochoczo usiadła na fotelu. Fryzjer założył jej na głowę wojskowy hełm przecięty w połowie, tak, że wystawał z niego czubek głowy. Mężczyzna wziął maszynkę i zaczął golić babci wystającą cześć głowy na łyso. Zdjął hełm i pokazał babci efekt swojej pracy. O dziwo, babcia była zachwycona tą dziwaczną fryzurą i wychwalała
niebywałe zdolności fryzjera. Wyszliśmy i przeszliśmy obok kliniki, która została przekształcona w sklep obuwniczy, ale stary szyld pozostał. Nagle babcia sobie zażyczyła, byśmy zaszli do kosmetyczki, by jej nakremowała i wymasowała stopy. Zaprowadziłem ją do najbliższego salonu kosmetycznego i poszedłem dalej. Usłyszałem krzyki mojego przyjaciela Ł. z wnętrza jednego z domów. Wszedłem i po poszukiwaniach odkryłem, że wpadł do kamiennej studni w przedpokoju. Zacząłem
szukać pomocy lub czegoś, co pomogłoby go wydostać. W kuchni znalazłem swoją siostrę. Siedziała, przy komputerze i robiła w nim porządki. Potem weszła jakaś dziewczyna w kręconych włosach. Powiedziała, że pomoże przyjacielowi, ale dopiero po przyjęciu. Zaczęli schodzić się goście, co dziwne przeważnie pary męsko-męskie. Patrzyli się na mnie tak jakbym się im podobał i zapraszali mnie do stołu. Nie miałem jednak zamiaru korzystać z ich zaproszenia. Kilkakrotnie jakiś facet przechodził obok mnie i niby przypadkowo mnie dotykał. Bardzo mi się to nie podobało. Napawało mnie to wręcz
obrzydzeniem. Wolałem przebywać raczej w kuchni. Spojrzałem jeszcze raz do studni i dostrzegłem, że ze ścian wystają końcówki belek. Odłączyłem kabel sieciowy od komputera w kuchni i zrobiłem na jego końcu pętle.  Wrzuciłem do studni i krzyknąłem by się nim obwiązał i zaczął wspinać po balach, a prowizoryczna lina miała służyć asekuracji.