Dawno nic nie pisałem. Przez osiem dni męczyłem się z ponad
czterdziestostopniową gorączką, a temperaturę udawało mi się nieco zbić
najwyżej na kilka godzin. Nie chorowałem poważniej od kilkunastu lat i już
niemal zapomniałem, że podczas wysokiej gorączki nawiedzał mnie zawsze ten sam
sen. Tak było i tym razem. Uciekam, a za mną toczy się ogromna kamienna kula.
Nie mogę jej zgubić. Nie ważne jak skręcę i gdzie wejdę, ciągle jest tuż za
mną. Kula przypomina tą z filmu z Indianą Jonesem. Budzę się zlany potem, a jak
znowu zasypiam, to sen się powtarza.
Pojawił się też inny sen. Uciekam w nim
przez ciemny i dziwny las. Zamiast drzew są wysokie kolumny z niechlujnie
poukładanych na sobie książek. Są oplecione lianami i pokryte mchem. Lawirując
między nimi wpadam w końcu w bagno ze szmat. Plączę się w kawałkach materiału i
coraz głębiej zapadam. Jak nie spałem, gorączka powodowała halucynacje.
Wydawało mi się, że gdzieś w pokoju czyha na mnie jakiś Azjata, który chce mnie
skrzywdzić. Czułem się osaczony i bezbronny.
Mimo iż go nie widziałem, to
wyczuwałem obecność i bardzo mnie to przerażało. Wydawało mi się też, że kwiat,
którego zarys widziałem, powiększa się i wypełnia przestrzeń.
Został mi przepisany antybiotyk o nazwie Duomox. Odradzam go
każdemu i jeśli jakiś lekarz komuś go przepisze, lepiej zażądać innego. Dla
mnie okazał się całkowicie nieskuteczny. Pojawiły się powikłania. Najpierw
zapalenie gardła, a potem płuc. Wylądowałem w końcu w szpitalu z ostrą
niewydolnością oddechową i spędziłem tam kilka dni.
Przez cały pobyt nie udało
mi zasnąć ani na chwilę. Od kilku dni znowu jestem w domu i powoli dochodzę do
siebie, choć nadal "nie mam głosu". Czuję się bardzo wycieńczony i osłabiony, a
nieco większy wysiłek jak chociażby umycie kilku talerzy i kubków powoduje lekką
zadyszkę. Na szczęście gorączka ustąpiła już całkowicie, a nowy antybiotyk
przepisany w szpitalu zdaje się działać bardzo dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz