piątek, 9 listopada 2012

Kryształowy samolot


Schodziłem ze wzgórza, przyjemnie ogrzewany promieniami słońca. Przysiadłem na zboczu pokrytym miękką trawą i obserwowałem samoloty lądujące na lotnisku. Po jakimś czasie dostrzegłem samolot jakiego nigdy wcześniej nie widziałem. W miejscu tylnych małych skrzydeł miał skrzydła takie jak z przodu. Długie i szerokie. Był wielkości Jumbo Jeta i półprzezroczysty, jakby był zbudowany z kryształu. Tylna para skrzydeł ciągle się odkształcała i falowała, jakby to one były napędem tej maszyny. Podchodził do lądowania bardzo wolno, znacznie wolniej niż inne samoloty, zwłaszcza tej wielkości. W końcu łagodnie osiadł na pasie startowym. 
Wracając do miasta odniosłem wrażenie, że jeszcze w nim nie byłem. Zapadła noc. Wspinałem się wzdłuż stromej ulicy i doszedłem do kamienicy, gdzie miała mieszkać moja znajoma z Irlandii. Nie wiedząc które to mieszkanie postanowiłem popytać sąsiadów. Wszedłem na ostatnie piętro i nacisnąłem przycisk dzwonka. Drzwi otworzył mi mężczyzna po pięćdziesiątce w poplamionym podkoszulku, a za nim stała jego żona w szlafroku. Wpuścili mnie i zapytałem o moją przyjaciółkę podając jej imię i pokazując zdjęcie. 
Kobieta odpowiedziała piskliwym głosem, popalając papierosa, że owszem mieszkała piętro niżej, ale się wyprowadziła. Zapukałem więc do odpowiednich drzwi. Otworzyła mi kobieta z wałkami na głowie, która powiedziała mi, że nic nie wie. Wyszedłem wiec zrezygnowany. Zaczepił mnie łysy, podchmielony dresiarz, który chciał się bić, lecz udało mi się uciec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz