Mieliśmy gdzieś pojechać. Poszliśmy więc do miasta po
bilety. Wyglądało inaczej. Budynek opery, który składa się z połączonych ze
sobą trzech owalnych części był otoczony dwoma kręgami, nadgryzionych zębem
czasu kolumn. Wewnętrzny rząd przypominał
trochę Stonehenge, a zewnętrzne przypominały kolumny budowane w starożytnym
Rzymie. Sam budynek znajdował się, tak jak w rzeczywistości, tuż przy zakolu
rzeki.
Natomiast nabrzeże znajdowało się za nim i zbudowane było z
kilkudziesięciu bardzo wysokich stopni. Patrzyliśmy więc na niego lekko z góry.
Było dość stromo, więc nie zbliżaliśmy się za bardzo do krawędzi nabrzeża,
przypominającego trochę amfiteatr. Trzymając się za ręce, zaszliśmy do jakiejś
galerii. Podłoga była wyłożona miękkim i przyjemnym w dotyku pluszem. Umyślnie
upadła z rozłożonymi rękami, a ja zrobiłem to samo i po chwili otulił mnie
miękki materiał.
Podszedłem na czworakach do Niej i złapałem za ręce.
Przyciągnąłem Ją delikatnie do siebie. Nasze spojrzenia się spotkały, a po
chwili nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Coś do mnie powiedziała
uśmiechając się. Nie pamiętam co, ale było to dziwne i nawet nie jestem pewien
czy zostało wypowiedziane w jakimkolwiek znanym języku. Trzymając się za ręce
wstaliśmy i przeszliśmy przez galerię, nie zwracając uwagi na obrazy wiszące na
ścianach. Podeszliśmy do okienka i kupiliśmy bilet na autobus.
Pojechaliśmy nim na zawody. Był to bieg przez
labirynt. Musieliśmy współpracować by go ukończyć. Miałem dar do bezbłędnego
wybierania właściwych korytarzy, a Ona do wykrywania pułapek, które bez trudu
omijaliśmy. Byliśmy pierwsi. Na chwilę mnie puściła i przebiegłem jeszcze kilka
kroków nim zdołałem się zatrzymać. Odwróciłem się i wróciłem do Niej, ale ktoś
przebiegł obok i Nas wyprzedził. Dokończyliśmy bieg i ostatecznie zajęliśmy
drugie miejsce. Znalazłem się u Babci. Właśnie wchodziłem wraz z rodziną do
klatki schodowej, jak ktoś trzasnął drzwiami i przebiegł obok. Pomimo, że nic
się z nimi nie stało, Babcia zadzwoniła na policję. Po chwili zjawił się
umundurowany policjant i spisał protokół.
Odprowadziliśmy Babcię do mieszkania,
a policjant zaproponował, że obwiezie nas po osiedlu, bo nie ma nic innego do
roboty. Ostatecznie zawiózł nas do siostry. Siostra wraz ze szwagrem dała mi
niespodziewanie prezent. Po odwinięciu z ozdobnego papieru zobaczyłem, że jest
to pudełko z grą komputerową „Diablo 3”. Obrazki na opakowaniu były jednak
inne, a i sama gra okazała się odmienna od rzeczywistej.
Postać oprócz magii i
typowych broni używała jeszcze pistoletów laserowych. Kierując nią natrafiłem
na małe kratery z których uniosły się perłowe kule wystrzeliwujące białe nici. Pokonałem je i dotarłem do ruin. Były to ściany budynków zrobione z czerwonej i
wypalonej gliny. Wewnątrz znajdowały się złote monety. Po chwili napotkałem
kobiety z ruchu oporu.
Okazało się, że gra oferuje naprawdę bardzo rozbudowane
dialogi i mnóstwo zawiłych intryg. Po wykonaniu kilku zadań dostałem zapłatę w
banknotach. Przypominały jednak raczej karty do gry. Miały nominały, a obok
znajdowały się jeszcze litery np. R i J z wizerunkami królów i waletów. Na
jednym nominał 10 został przekreślony i zastąpiony nominałem 20, a litera J
literą R. Chyba to była jakaś wskazówka i część ukrytego szyfru.
Większe nominały
przypominały karty tarota. Na wzgórzu zobaczyłem kapłanów w czarnych habitach,
ale zaczęli uciekać, gdy ich zauważyłem. Gra kryła w sobie mnóstwo tajemnic i
złożonością bardzo odbiegała od rzeczywistej siekanki.
Szczęśliwego Nowego Roku :*
OdpowiedzUsuńRównież życzę dużo szczęścia i miłych niespodzianek losu w Nowym Roku :*
OdpowiedzUsuń