Wyruszyłem na wycieczkę do niewielkiej, ale malowniczej
mieściny. Domki wyglądały na zabytkowe, ale były w dobrym stanie. Wszedłem do
sklepu. Odbywała się tam promocja na bilety autobusowe. Każdy klient dostawał
po pięć sztuk owiniętych banderolą, za darmo. Brało się je z dużego wiklinowego
kosza. Podchodząc zauważyłem, że siedzi w nim Michał Koterski i podaje po
pakiecie z charakterystycznym dla siebie, nieco głupkowatym uśmiechem.
Wziąłem
podany przez niego pakiet i wyszedłem. Udałem się za miasto. Rozciągały się tam
przepiękne zielone wzgórza przyprószone wrzosowiskami, jak w Irlandii. Gdy
wspiąłem się na jedno z wyższych wzniesień, spostrzegłem zbliżającą się do mnie
kolejkę linową. Wagonik się zatrzymał, więc do niego wszedłem. Podróż odbywała
się od wzgórza do wzgórza. Ostatecznie wagon zmierzał w kierunku masywnego
zamku.
Podobno mieszkała tam jakaś przerażająca królowa bez twarzy. Wyskoczyłem
z kolejki tuż za murami zamku. Miałem wrażenie, że nie powinienem tam być.
Ukrywałem się więc, dyskretnie przemierzając kolejne komnaty zamku. Jedna z
nich zwróciła moją uwagę. Były tam dziesiątki kobiecych twarzy umieszczonych na
stojakach oraz równie dużo peruk.
Twarze wyglądały na prawdziwe jakby zostały
wycięte z ludzkich głów. Usłyszałem odgłos zbliżających się kroków. Szybko
skryłem się za jedną z szaf. Po chwili do pokoju wkroczyła kobieca postać w
płaszczu z kapturem, który całkowicie zasłaniał jej twarz. Stanęła przy jednym
z regałów, odwrócona do mnie plecami. Sięgnęła po jedną z twarzy i założyła ją
niczym maskę. Obróciła się.
Dostrzegłem napiętą twarz młodej, bladej kobiety.
Dopasowała sobie ją dokładnie i sięgnęła po czarną perukę. Wymknąłem się gdy
była zajęta dobieraniem najodpowiedniejszej peruki. Usłyszałem płacz dziecka.
Pobiegłem w tamtym kierunku i dotarłem do lochu. Niemowlę było zamknięte w
klatce wiszącej na grubym łańcuchu. Uwolniłem je i uspokoiłem. Jakoś udało mi
się niepostrzeżenie opuścić zamek. Wiedziałem, że to jest ważne dziecko i muszę
je chronić.
Biegłem w stronę wieżowca. Gdy byłem już kilkadziesiąt metrów od
niego, postanowiłem się zatrzymać przy kępie krzaków i rozejrzeć, czy jest
bezpiecznie.
Nagle w wieżowcu pojawił się gęsty jasnoszary dym, a może to był pył. Wydawał się być niemal żywy. Widziałem jak wypełnia cały budynek. Piętro po piętrze, od parteru, aż po dach. W chwili gdy dotarł na sam szczyt budynku nastąpiła wielka eksplozja, równocześnie wybijając wszystkie okna i spowijając cały budynek jasnym pomarańczowobiałym płomieniem. Byłem przerażony. Wiedziałem, że w środku była moja rodzina.
Nagle w wieżowcu pojawił się gęsty jasnoszary dym, a może to był pył. Wydawał się być niemal żywy. Widziałem jak wypełnia cały budynek. Piętro po piętrze, od parteru, aż po dach. W chwili gdy dotarł na sam szczyt budynku nastąpiła wielka eksplozja, równocześnie wybijając wszystkie okna i spowijając cały budynek jasnym pomarańczowobiałym płomieniem. Byłem przerażony. Wiedziałem, że w środku była moja rodzina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz