czwartek, 16 lutego 2012

Pyry


Zostałem zaproszony na urodziny kuzyna. Ponieważ mieszkał daleko, postanowiłem jakoś sobie skrócić podróż. Rozmawiałem z nim przez dziwne urządzenie komunikacyjne, które okazało się być portalem. Pozostawił je włączone, ale było ustawione na małą moc, więc miało także małą średnicę. Ledwo się przecisnąłem i wyleciałem z dużym impetem po drugiej stronie. 
Wylądowałem na szybie balkonowej, robiąc wiele hałasu i wyłamując drzwi z futryny. Było mi wstyd więc uciekłem wyskakując przez balkon. Miałem tylko nadzieję, że nikt mnie nie zauważy i nie rozpozna. Udałem się do kogoś z rodziny i zostałem przenocowany w salonie. Salon znajdował się na parterze w klatce schodowej. Z trzech stron był całkowicie przeszklony. 
Wszyscy, którzy mieszkali w bloku musieli przez niego przejść i zawsze się kłaniali nie pozwalając mi zasnąć. Chciałem skorzystać z toalety. Musiałem wejść do niej po drabince i przejść przez małe i wąskie drzwiczki. Za nimi była zjeżdżalnia, bardzo długa i kręta. Ostatecznie wylądowałem w jakiejś stodole. Jakiś chłop w ubraniu roboczym zaczął mnie po niej oprowadzać. Na ziemi pokrytej słomą, były liczne przegródki. 
W każdej z nich były obrane i ugotowane ziemniaki. Chłop chwalił się, że tworzył tą kolekcję przez wiele lat i był z niej bardzo dumny. Jakoś nie podzielałem jego pasji i fascynacji starymi pyrami, więc wyszedłem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz