Zostałem zaproszony na urodziny kuzyna. Ponieważ mieszkał
daleko, postanowiłem jakoś sobie skrócić podróż. Rozmawiałem z nim przez dziwne
urządzenie komunikacyjne, które okazało się być portalem. Pozostawił je
włączone, ale było ustawione na małą moc, więc miało także małą średnicę. Ledwo
się przecisnąłem i wyleciałem z dużym impetem po drugiej stronie.
Wylądowałem
na szybie balkonowej, robiąc wiele hałasu i wyłamując drzwi z futryny. Było mi
wstyd więc uciekłem wyskakując przez balkon. Miałem tylko nadzieję, że nikt
mnie nie zauważy i nie rozpozna. Udałem się do kogoś z rodziny i zostałem
przenocowany w salonie. Salon znajdował się na parterze w klatce schodowej. Z
trzech stron był całkowicie przeszklony.
Wszyscy, którzy mieszkali w bloku
musieli przez niego przejść i zawsze się kłaniali nie pozwalając mi zasnąć.
Chciałem skorzystać z toalety. Musiałem wejść do niej po drabince i przejść
przez małe i wąskie drzwiczki. Za nimi była zjeżdżalnia, bardzo długa i kręta.
Ostatecznie wylądowałem w jakiejś stodole. Jakiś chłop w ubraniu roboczym
zaczął mnie po niej oprowadzać. Na ziemi pokrytej słomą, były liczne
przegródki.
W każdej z nich były obrane i ugotowane ziemniaki. Chłop chwalił
się, że tworzył tą kolekcję przez wiele lat i był z niej bardzo dumny. Jakoś
nie podzielałem jego pasji i fascynacji starymi pyrami, więc wyszedłem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz