Z tajemniczego świata Morfeusza wyrwane, oniryczne obrazy, przyobleczone w słowa...
piątek, 24 października 2014
Kosmiczny konwój
Coś niedobrego wydarzyło się na Ziemi. Resztki ludzkości utworzyły wielką flotyllę statków kosmicznych. Ogromny konwój tworzyły tysiące statków. Byłem kapitanem największej jednostki. Była to ogromna stacja kosmiczna o nazwie "D Star". Kształtem przypominała dziecięcą zabawkę, wielkiego bąka, a zewnętrzne poszycie miało blado seledynowy kolor. Ponieważ miała napęd, stała się największym statkiem. Jednostką flagową. Miałem tytuł "Strażnika". Wydawał się być bardzo prestiżowy. Prowadziłem tą kosmiczną karawanę w kierunku pobliskiej mgławicy, opalizującej chmury pyłu. Wlatując w nią znalazłem się przed szeregiem pierścieni z zakrzywionej czasoprzestrzeni. Pierścienie miały zróżnicowaną średnicę, ale tworzyły coś w rodzaju nieregularnego tunelu. Jeden z pierścieni przez który przelecieliśmy miał niebezpiecznie małą średnicę. Krawędź stacji zahaczyła o niego i nastąpiło momentalne odkształcenie kadłuba, tak jakby umieszczono na nim ogromną niewidzialną masę. Ktoś powiedział, że uszkodzeniu uległy pompy paliwowe i pomost cumowniczy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ciekawe masz te sny. :D
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń