Wraz z moim przyjacielem A. braliśmy udział w wyścigu. W
pierwszym etapie był to rajd między gliniankami i strumieniami. Mój przyjaciel
kierował, a ja byłem pilotem. Udało nam się go wygrać. Na mecie czekało na nas
kilku znajomych oraz czarnowłosa półazjatka. Drugi etap wyścigu był dużo
bardziej nietypowy. Trzeba było wsiąść do pojazdu będącego połączeniem gokarta
i wózka sklepowego. Troszkę przypominał pojazd Buggy. Każda para zawodników
dostawała jeszcze bijące świńskie serce i należało przejechać odcinek zanim przestanie
bić. A. odebrał telefon. Byłem na tyle
blisko, że słyszałem rozmowę. Jakiś jego
znajomy odebrał w jego imieniu list polecony i było w nim zawiadomienie o
wystawieniu listu gończego. A. się załamał, ale powiedziałem mu, by się nie
martwił, że go ukryję. Nie był w stanie prowadzić, więc zaofiarowałem się, że
pojadę sam. Udało mi się ukończyć etap chyba na drugim lub trzecim miejscu.
Było to o tyle trudne, że ręką w której trzymałem bijące i ciepłe serce,
musiałem jednocześnie zmieniać biegi. Na mecie podbiegła do mnie ciemnowłosa
półazjatka i była zafascynowana sercem, które ciągle jeszcze biło. Wystawały z
niego tętnice i żyły. Po chwili podszedł do nas stary, siwy i lekko zgarbiony
mężczyzna. Otworzył szeroko buzię i zobaczyłem, że ma w gardle dziurę na wylot
o średnicy pięciozłotówki. Krawędzie rany były przypalone. Dziewczyna oniemiała
z zachwytu. Okazało się, że właśnie się rozpoczął bardzo osobliwy zjazd
medyczny.Z tajemniczego świata Morfeusza wyrwane, oniryczne obrazy, przyobleczone w słowa...
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Jarmark w górach
Spędzałem wolny czas w górach. Podążałem ścieżką wzdłuż szlaku,
która doprowadziła mnie do rozstaju dróg. Była tam wielka tablica informacyjne.
Namalowano na niej najważniejsze atrakcje w okolicy. Można było wejść na dwie
wysokie góry. Na szczycie każdej z nich
wybudowany był nowoczesny hotel. Hasła reklamowe zachęcały do skorzystania z ich usług. Zaznaczony był także głęboki wąwóz. Nad nim przerzucone było stalowe rusztowanie kratownicowe. Na jego środku zbudowano bardzo ciekawą restaurację. Wyglądała jak przycumowany latający spodek. Wszystkie te atrakcje pokazane były w postaci przestrzennych modeli przyczepionych do tablicy informacyjnej. Pomimo iż te atrakcje wydawały się bardzo interesujące, postanowiłem udać się do miasta w dolinie. Przeszedłem długim mostem podziwiając wspaniałą panoramę i zszedłem krętą drogą w dół. Zatrzymałem się przy straganie z owocami i warzywami. Zdziwiłem się cenami. Wydawały się strasznie wysokie. Poprosiłem jednak o banany, przy których była tabliczka z kwotą 333. Dostałem piękne banany oraz 333 zł (w śnie wydawało mi się to zupełnie normalne i naturalne). Dotarłem w końcu do parterowego przeszklonego apartamentowca przerobionego na hotel. Najwidoczniej tam mieszkałem. Spotkałem tam Ją. Wyciągnęła mnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć żywiołowe tango. Najwidoczniej Jej się spodobało, bo po zakończeniu tańca pocałowała mnie w policzek, a następnie w usta. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie natrafiliśmy na olbrzymi festyn. Byli tam ludzie przebrani za rycerzy, wikingów, elfy, krasnoludów, żołnierzy z pierwszej i drugiej wojny światowej z różnych nacji. Byli też współcześni wojskowi. Przechodziliśmy obok dziesiątek straganów, na których można było zaopatrzyć się w przeróżne przedmioty z różnych epok, dodatki do ubrań, stroje, biżuterię, a nawet broń. Na części stoisk gotowano smacznie wyglądające potrawy. Z oddali pomachał mój przyjaciel, który wmieszał się w grupę wikingów. Z czasem tłum ludzi zaczął się zagęszczać, tak że się rozdzieliliśmy, gdy przystanęła przy stoisku z amuletami. Trafiłem do jakiejś szkoły. Przysiadłem w jednej z pustych sal. Po chwili przyszła jakaś dziewczyna z czarnymi dredami. Zaprowadziła mnie do świetlicy na pokaz jakiegoś filmu. (Niestety na temat filmu nic nie zapamiętałem). Wyszedłem i miałem wrażenie, że się zmieniłem. Widziałem siebie, ale miałem długie jasne blond włosy. Podszedłem do jakiegoś biurowca i przyłożyłem rękę do tafli szkła. Przyczepiła się. Po chwili widziałem siebie(widok jakby z kamery) chodzącego bez problemu na czworakach po pionowej ścianie. Byłem półnagi… w samych bokserkach (tak jak śpię latem).
wybudowany był nowoczesny hotel. Hasła reklamowe zachęcały do skorzystania z ich usług. Zaznaczony był także głęboki wąwóz. Nad nim przerzucone było stalowe rusztowanie kratownicowe. Na jego środku zbudowano bardzo ciekawą restaurację. Wyglądała jak przycumowany latający spodek. Wszystkie te atrakcje pokazane były w postaci przestrzennych modeli przyczepionych do tablicy informacyjnej. Pomimo iż te atrakcje wydawały się bardzo interesujące, postanowiłem udać się do miasta w dolinie. Przeszedłem długim mostem podziwiając wspaniałą panoramę i zszedłem krętą drogą w dół. Zatrzymałem się przy straganie z owocami i warzywami. Zdziwiłem się cenami. Wydawały się strasznie wysokie. Poprosiłem jednak o banany, przy których była tabliczka z kwotą 333. Dostałem piękne banany oraz 333 zł (w śnie wydawało mi się to zupełnie normalne i naturalne). Dotarłem w końcu do parterowego przeszklonego apartamentowca przerobionego na hotel. Najwidoczniej tam mieszkałem. Spotkałem tam Ją. Wyciągnęła mnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć żywiołowe tango. Najwidoczniej Jej się spodobało, bo po zakończeniu tańca pocałowała mnie w policzek, a następnie w usta. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie natrafiliśmy na olbrzymi festyn. Byli tam ludzie przebrani za rycerzy, wikingów, elfy, krasnoludów, żołnierzy z pierwszej i drugiej wojny światowej z różnych nacji. Byli też współcześni wojskowi. Przechodziliśmy obok dziesiątek straganów, na których można było zaopatrzyć się w przeróżne przedmioty z różnych epok, dodatki do ubrań, stroje, biżuterię, a nawet broń. Na części stoisk gotowano smacznie wyglądające potrawy. Z oddali pomachał mój przyjaciel, który wmieszał się w grupę wikingów. Z czasem tłum ludzi zaczął się zagęszczać, tak że się rozdzieliliśmy, gdy przystanęła przy stoisku z amuletami. Trafiłem do jakiejś szkoły. Przysiadłem w jednej z pustych sal. Po chwili przyszła jakaś dziewczyna z czarnymi dredami. Zaprowadziła mnie do świetlicy na pokaz jakiegoś filmu. (Niestety na temat filmu nic nie zapamiętałem). Wyszedłem i miałem wrażenie, że się zmieniłem. Widziałem siebie, ale miałem długie jasne blond włosy. Podszedłem do jakiegoś biurowca i przyłożyłem rękę do tafli szkła. Przyczepiła się. Po chwili widziałem siebie(widok jakby z kamery) chodzącego bez problemu na czworakach po pionowej ścianie. Byłem półnagi… w samych bokserkach (tak jak śpię latem).
Subskrybuj:
Posty (Atom)