piątek, 5 października 2012

Czarne skrzydła, mroczne wieści…


Wiadomość o czyjejś śmierci zawsze wywołuje szok i zaskoczenie pomimo tego, że jest pewna i czeka każdego z nas. Przez całe życie próbujemy się na nią przygotować i jakoś z nią oswoić. Jest to bardzo trudna lekcja i niezwykle ciężko jest się pogodzić z przemijalnością naszej egzystencji. Nie ma pewności, że istnieje coś po śmieci, jest tylko wiara. Życie jest więc czymś pewnym, czymś, czego stale doświadczamy i nawet jeżeli jest ciężkie, to warto żyć. Każdy nawet największy problem da się rozwiązać.
Z jakieś dwa tygodnie temu dowiedziałem się, że mój znajomy się powiesił. Tak naprawdę nie wiem co go do tego skłoniło. Podobno zrobił to z powodu dziewczyny, ale nie zostawił żadnego listu. Był młody, miał 26 lat. Przykro mi, że wybrał tak ostateczne rozwiązanie. Tak naprawdę najbardziej skrzywdził swoją najbliższą rodzinę i znajomych. Znam jego rodziców. Jego matka często opiekowała się moją kuzynką. Kuzynka nawet o tym nie wie i myśli, że wyjechał do Anglii.
W poniedziałek dowiedziałem się o śmierci mojego wujka, u którego spędzałem każdego Sylwestra, odkąd pamiętam. Mieszkał w tym samym mieście i dość często go odwiedzaliśmy całą rodziną. Był człowiekiem bardzo życzliwym, zawsze pogodnym i uśmiechniętym. Takim go zapamiętam. Wczoraj odbył się pogrzeb. Zmarł po długiej i wyniszczającej chorobie. Śmierć  okazała się więc dla niego końcem cierpienia. W ciągu kilku ostatnich dni zjechała się  rodzina z całego kraju. Osobiście zniosłem to wszystko lepiej niż się spodziewałem. Przygnębienie i smutek powoli się ulatniają i staram się nie pielęgnować tych uczuć. Funkcja „rodzinnego fotografa” pozwoliła mi się zdystansować podczas pogrzebu i skupić na samej czynności fotografowania. Teraz czuję się ekstremalnie zmęczony. Nie spałem ostatnio za wiele, a i pogoda wywołuje znużenie. Spróbuję więc teraz zasnąć z nadzieją, że to już koniec smutnych wiadomości w najbliższym czasie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz