Przebywałem w starym średniowiecznym zamku. Mury były grube,
zbudowane z ciemnych, ciosanych kamieni. Panował tam przenikliwy chłód.
Korytarze były szerokie i wysokie. Zamek
miał nietypowych lokatorów. Mieszkały tam Krasnoludy, Elfy i Niziołki. Był
jedynym miejscem na świecie w którym mogli żyć, swego rodzaju rezerwatem. Zakaz
opuszczania go był dla nich trudny do wytrzymania. Szczególnie niecierpliwe
były niziołki, które nieustannie na wszystko narzekały.
Atmosferę nieco
poprawiła wielka impreza. Wielka sala bankietowa wypełniła się istotami rodem
ze świata fantasy. Stoły uginały się od wykwintnych potraw, a na parkiet
zapraszali bardzi, współpracujący ze współczesnymi muzykami. Nie zabrakło gitar
elektrycznych, perkusji i syntezatorów. Pijane Krasnoludy i Elfy szalały na
parkiecie z kolorowymi, papierowymi czapkami na głowach, typowymi dla
dziecięcych imprez urodzinowych. Wyszedłem na zewnątrz i spostrzegłem, że to
nadzwyczajne miejsce znajduje się w samym centrum miasta, a niczego nieświadomi
przechodnie nawet nie zwracali na nie szczególnej uwagi.
Tuż obok, na starym
rynku spotkałem dwóch moich przyjaciół. Jeden z nich z entuzjazmem wymachiwał
zadrukowanymi kartkami papieru, na których wydrukowany został scenariusz nowego
filmu. Opowiadał o nim z fanatyczną niemal fascynacją, aż do chwili, gdy
pojawił się jakiś urzędnik i poinformował go, że nie ma pieczątki resortu
kinematografii. Udaliśmy się więc wszyscy do Urzędu. Przeszliśmy między wielkimi
ostrzami poruszającymi się ruchem wahadłowym i stanęliśmy w długiej kolejce.
Poruszała się wolno, ale w końcu urzędniczka bez słowa przybiła wielką pieczęć,
która zajęła niemal całą stronę formatu A4 (…)
Miałem wziąć udział w strzelance
ASG (Air Soft Gun – rodzaj gry terenowej w której strzela się plastikowymi
kulkami z replik broni). Zostałem pochowany w płytkim grobie na środku
trawnika, nieopodal miejsca w którym mieszkam. Z ziemi wystawała mi tylko
głowa. Wokół mnie byli mężczyźni w kominiarkach, kaskach i czarnych
kamizelkach, uzbrojeni w futurystycznie wyglądające repliki broni.
Przypominali trochę oddział antyterrorystyczny. Mieli za zadanie mnie bronić. Przeciwnikami okazali się bardzo liczni Indianie, których zadaniem było wykradzenie mnie z grobu…
Przypominali trochę oddział antyterrorystyczny. Mieli za zadanie mnie bronić. Przeciwnikami okazali się bardzo liczni Indianie, których zadaniem było wykradzenie mnie z grobu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz