Odwiedził mnie kolega ”Szachista”, z którym nie widziałem się już od wielu lat. Chciał pożyczyć ode mnie jakąś książkę. Zacząłem więc przeglądać swoje księgozbiory. Powyciągałem zewnętrzne rzędy książek i zacząłem na nowo odkrywać schowane i zapomniane już woluminy. Po chwili zebrała się mała wieża książek, które chciałbym przeczytać, ale tej poszukiwanej nie znalazłem. Odnalazłem jednak „Siły rynku” Richarda
Morgana, książkę którą kiedyś zacząłem czytać, a która zaginęła podczas przedświątecznych porządków. Miała charakterystyczną okładkę z dominującą czerwienią. Wielokrotnie jej poszukiwałem, niestety bezskutecznie.
Szedłem na autobus wraz z siostrą i siostrzenicą. Widziałem, że autobus stoi na przystanku i zaczęliśmy biec. Wskoczyłem jak już ruszał, dosłownie w ostatniej chwili, ale siostra z dzieckiem niestety zostały w tyle. Autobus to stary przegubowy Ikarus. W tylnej części miał wyrwany dach, więc przeszedłem do przodu.. Usiadłem na
skórzanym fotelu. Za mną siedział bardzo zamknięty w sobie chłopak z brodą i kręconymi włosami. Naprzeciwko mnie natomiast jakiś pijaczek, który coś bełkotał. Nagle wstał i zaczął nachalnie prosić współpasażerów o pieniądze na wino. Wstałem by go uspokoić i nagle poczułem ostrze wbite w plecy. Odwróciłem się i dostrzegłem chłopaka wybiegającego z autobusu, a za nim zamknęły się drzwi. Usiadłem i spokojnie poczekałem, aż autobus dojedzie do szpitala. Wysiadłem i poszedłem do dość dużej szpitalnej sali. Po chwili odwiedziła mnie
babcia. Powiedziała, że ma dla mnie prezent i po chwili wniesiono do sali kanapę. Pokazała mi guziczki i okazało się, że rozkłada się automatycznie, oraz automatycznie ścieli. Po chwili poproszono mnie bym przyszedł na blok operacyjny. Położyłem się na stole, a chirurdzy bez znieczulenia otworzyli mi klatkę piersiową. Postanowiłem zadzwonić do Niej. Czekając na połączenie, chirurdzy robili swoje i po chwili wyjęli
mi serce. Pokazali otwór po ostrzu w jednej z komór i zaczęli zszywać nicią krawiecką. Krew zabawnie mi chlupotała, gdy kiwałem się zniecierpliwiony na stole. Gdy odebrała powiedziałem, że chwilowo jestem bez serca, ale już mnie naprawiają. Miała zaniepokojony głos i pytała się, czy to przypadkiem nie jest niebezpieczne. Chirurg zabrał mi telefon, powiedział do słuchawki, że nie życzy sobie rozmów podczas operacji i rozłączył połączenie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz