Przechadzając się po moim rodzinnym mieście, dotarłem do
Wzgórza D. Wiedziałem skądś, że był
tam kiedyś zamek. Wśród liści odnalazłem ukryte wejście.
Wąskim tunelem dotarłem do obszernej komnaty z łukowym sklepieniem. Zbudowana
była z czerwonej cegły. Uświadomiłem sobie, że zamek
ciągle istnieje ukryty we
wnętrzu wzgórza. Co dziwne byłem z nim jakoś powiązany. Znałem go i chyba byłem
kimś w rodzaju strażnika jego tajemnic. Przechadzałem się po komnatach i korytarzach oświetlonych pomarańczowymi płomieniami
pochodni. Zza rogu dostrzegłem zakapturzone postacie w brązowych togach.
W
dłoniach dzierżyli sztylety i z całą pewnością byłem ich celem. Chcieli posiąść
moją wiedzę. Zacząłem uciekać. Przechodziłem ukrytymi tunelami i tajnymi
przejściami...
Ciekawy sen, a mnie kiedyś śniło się, że szłam podziemnymi tunelami gdzieś pod Afryką :-)
OdpowiedzUsuńRównież interesujące :) Pamiętasz co tam znalazłaś?
OdpowiedzUsuńNiestety, nie pamiętam. Komuś kiedyś opowiedziałam ten sen na Skype'ie tylko, ale to już dawno było, więc przepadło. Trudno.
OdpowiedzUsuńSny bardzo łatwo zanurzają się w mroku niepamięci.
OdpowiedzUsuń