Właśnie miał się zacząć remont mojego mieszkania, więc postanowiłem wynająć na ten czas inne mieszkanie. Znajomi znajomych chcieli udostępnić mieszkanie w banalnie niskiej cenie, więc postanowiłem skorzystać z okazji i je odwiedzić. Udałem się tam i okazało się, że budynek jest wmurowany w wzgórze. Z poziomu ulicy musiałem dojść do klatki schodowej i zejść ze 4 piętra w dół. Pamiętam, że było to mieszkanie numer 9, ale zdziwiło mnie, że numeracja była malejąca, najpierw było mieszkanie numer 10 po lewej stronie, odwrotnie niż jest zazwyczaj. Otworzył mi bardzo
niski mężczyzna, niechlujnie obstrzyżony na jeża, w okularach przypominających denka od butelek. Praktycznie przekazał mi klucze, powiedział bym się rozejrzał i wyszedł. Przechodząc przez przedpokój, zobaczyłem po prawej sypialnię, mignęła mi meblościanka z jasno-wyblakłego, lakierowanego drewna, nasuwająca na myśl czasy PRL-u. Poszedłem dalej i ukazał mi się okazały i nowocześnie umeblowany, jasny salon. Widok przez wielkie okno w pierwszej chwili mnie zachwycił. Zbocze wzgórza pokryte było kwiatami i
poletkami marchwi, oraz innych warzyw. Po chwili jednak zwróciłem uwagę na obszar otoczony płotem, na planie kwadratu, kilkanaście na kilkanaście metrów. Był to mały cmentarzyk z nagrobkami. Mogiły były udekorowane kwiatami i świeczkami. Na cmentarzu stało kilku Afrykanów, ubranych w długie, kolorowe i
bogato zdobione szaty. Głowy zdobiły dziwne czapki, a w rękach trzymali świece. Wyszedłem z salonu i udałem się do kuchni. W jej centralnej części zwisały liny, na suficie był stelaż jak od dzwonów na dzwonnicy, tylko brakowało dzwonów. Na koniec zwiedzania zostawiłem sobie sypialnię.
Dopiero teraz dostrzegłem niezwykłe łoże z baldachimem. Zbliżając się do niego, pojawiły się nad nim napisy niczym w jakiejś grze komputerowej, gdy napotyka się magiczny przedmiot. Dotknąłem go i niemal w tej samej chwili w mieszkaniu pojawiła się kobieta. Nie pamiętam jak wyglądała, ale była
filigranowa, miała piękne oczy i była całkowicie naga. Po chwili zorientowałem się, że sam jestem nagi, a nasza wzajemna nagość wcale mnie nie onieśmielała. Staliśmy oniemiali z otwartymi ustami i patrzyliśmy sobie prosto w oczy... i wtedy zadzwonił budzik...