Zostałem zaproszony przez P., więc do Niej pojechałem. Skorzystałem u Niej z łazienki, lecz po chwili wody w całym pomieszczeniu było po pas. Spytałem, czy to u Niej normalne? Stwierdziła, że to się zdarza, ale majster nie znalazł jeszcze czasu by to naprawić. Otworzyłem drzwi, a woda pozostała w pomieszczeniu niczym w akwarium i nawet mnie to nie zdziwiło.
Miałem przy sobie białego chomiczka (chyba nadałem mu imię, ale nie pamiętam jakie). Miał różowy nosek i był dość mały,
prawdopodobnie Bengalski. P. miała drugiego chomika, większego Syryjskiego. Też był biały, tylko z czerwonym noskiem i większy. Bawiliśmy się z nimi, chomiki się ze sobą zapoznawały i obwąchiwały, nie robiąc sobie krzywdy. W klatce była jeszcze świnka morska i dwa małe, stalowo ubarwione króliki. Wydawało mi się, że mówiły do mnie głosem niby zrozumiałym jako ludzka mowa, ale ledwo słyszalnym niczym
głośny szelest, ciepłym i fukającym. Treść brzmiała jak przepowiednie lub ostrzeżenie. Zwierzęta uciekły i zaczęliśmy ich szukać, najpierw po mieszkaniu. Spotkaliśmy jakąś kobietę z kochankiem w łóżku, prawdopodobnie mamę P. (nie jestem pewien, nigdy Jej nie spotkałem). Nie chciała pomóc w poszukiwaniach, kwitując że jak zgłodnieją to przyjdą.
Szukaliśmy na dworze. Zatrzymaliśmy się na wzgórzu, skąd było widać piękny pomarańczowo-różowawy wschód słońca, który był tłem dla konturów budowanych właśnie dwóch wież River Tower i kopuły bazyliki.
Idąc przez miasto spotkaliśmy mężczyznę podobnego do Michała Szpaka. Miał dziwny strój, ciemnoczerwony płaszcz z ornamentami, a z jego pleców wyrastało jakby drzewo, z bujną koroną małych, soczystozielonych listków nad jego głową. Wyglądało trochę jak przerośnięte drzewko Bonsai. Wydał mi się podejrzany, ale zaprosił nas i znajomych na jakiś
konkurs - turniej. Miała to być walka z jakimiś ożywionymi przedmiotami np. kamienną misą, czy kryształowym wielkim wazonem. Miałem złe przeczucia i nie ufałem mu. Okazało się, że przedmioty teleportowały i więziły uczestników turnieju. Znalazłem się w ruinach średniowiecznego zamku, a artysta tak na prawdę był Tomem
Riddlem. Walczyłem z nim bardzo długo, używając oryginalnych sztuczek i forteli. Często obaj się wycofywaliśmy, by po chwili znowu wracać do magicznej walki. W końcu wpadłem na pomysł, by połączyć się z dwoma innymi czarodziejkami. W takiej formie zyskaliśmy moc wystarczającą do pokonania złego maga...